Na początku maja bieżącego roku polska kultura poniosła kolejną wielką stratę. W wieku osiemdziesięciu ośmiu lat zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski – polski jazzman, kompozytor, aranżer, publicysta, a także autor programów radiowych i telewizyjnych. Co bardzo istotne – niemal do ostatnich chwil swego życia, mimo choroby prowadził aktywną działalność koncertową oraz publicystyczną na łamach Polskiego Radia. Któż z nas nie zna piosenek „Kolega Maj”, „Dom w malwy malowany”. Dwie z nich – „Zielono mi” ze słowami Agnieszki Osieckiej oraz „Żyj kolorowo” z tekstem Wojciecha Młynarskiego wygrały festiwale w Opolu. W latach siedemdziesiątych napisał kilkanaście piosenek – m.in. dla Andrzeja Dąbrowskiego, Ewy Bem, Łucji Prus, Maryli Rodowicz, Andrzeja Zauchy i zespołu Alibabki.
Przez ponad pół wieku prowadził warsztaty dla młodych jazzmanów. Od lat współtworzył festiwal Bielska Zadymka Jazzowa. Ma w swym dorobku ponad trzydzieści płyt firmowanych własnym nazwiskiem, a w nagraniu kilkudziesięciu innych brał udział. Te, które najbardziej zapadły mi w pamięć to nieco żartobliwie zatytułowana „Stowarzyszenie Popierania Prawdziwej Twórczości „Chałturnik”” z 1974 roku, nagrana z udziałem gwiazd polskiej sceny jazzowej i zawierająca równie żartobliwie potraktowane tematy muzyczne oraz prawdziwe opus magnum „Sprzedawcy glonów” – wznowiona niedawno w serii Polish Jazz Masters płyta z tego samego okresu, lecz jakże inna. To krążek, który można śmiało zaliczyć do kanonu dokonań polskiego jazzu. Firmowany jest przez Studio Jazzowe Polskiego Radia. Tu także pojawili się prawie wszyscy ważni dla polskiego jazzu. Jan Ptaszyn Wróblewski jako szef owego studia jest kompozytorem i autorem aranżacji połowy utworów. Nie wszyscy mogli pokazać pełnię swych możliwości z racji szczupłości miejsca, ale i tak powstał album szczególny. Nie sposób pominąć udziału w nagraniach Tomasza Stańko, Andrzeja Trzaskowskiego, Zbigniewa Namysłowskiego, Włodzimierza Nahornego, Wojciecha Karolaka, Adama Makowicza czy nieodżałowanego Zbigniewa Seiferta.
Pod „skrzydłami” „Ptaszyna” powstał album na wskroś nowoczesny, wręcz prekursorski. Pamiętam, że już w momencie wydania i od chwili gdy stanął na mej skromnej jeszcze wówczas półce nastolatka z ogólniaka był bodaj jednym z najczęściej słuchanych. Dorobek Studia Jazzowego Polskiego Radia obejmuje dwa albumy – „Sprzedawcy glonów” i wcześniejszy „Jazz Studio Orchestra Of The Polish Radio” z 1969 roku. Uzupełnia go ponad dwadzieścia programów telewizyjnych i sporo muzyki nagranej dla Polskiego Radia. Warto do niej dotrzeć, ponieważ studio Jazzowe Jana Ptaszyna Wróblewskiego było miejscem niemal magicznym, gdzie rację bytu miał każdy, nawet najbardziej szalony pomysł. Jego działalność można porównać do innych światowych orkiestr tego okresu, prowadzonych przez Dona Ellisa czy Maynarda Fergusona, a także Thada Jonesa i Mela Lewisa.
Jan „Ptaszyn” Wróblewski urodził się w 1936 roku w Kaliszu. Równolegle do nauki w liceum zdobywał ostrogi muzyczne w Podstawowej Szkole Muzycznej w Kaliszu, gdzie uczył się gry na fortepianie, klarnecie i trąbce, grając już wówczas w lokalnym zespole jazzu tradycyjnego. Studiował na wydziale Mechanizacji Rolnictwa Politechniki Poznańskiej, a następnie w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie. W 1956 roku grał na saksofonie barytonowym w zespole Krzysztofa Komedy. Jak sam podkreślał w radiowych wspomnieniach, swoje wtajemniczenie w muzykę jazzową zawdzięczał przede wszystkim Komedzie. Jemu też zawdzięczał swój pseudonim artystyczny. Tam przeszedł dobrą szkołę. Od tego czasu podkreślał, że zawsze interesują go nie akompaniatorzy, tylko partnerzy. „Biorę chłopaków, którzy sami od siebie potrafią co nieco pokazać. Więc gdy mam okazję dać im solówkę – to dlaczego nie?” (PR, 2022).
Był również autorem muzyki filmowej, a już od lat pięćdziesiątych zaczął nagrywać dla Polskiego Radia. W 1968 roku stanął na czele zespołu Studia Jazzowego Polskiego Radia, którym kierował przez kolejną dekadę. 26 października 1969 roku zainaugurował radiową audycję „Nowości jazzowe”, która później zaowocowała powstaniem programu „Trzy kwadranse jazzu”. Mistrz jazzu i animator tej sceny okazał się również wybitnym dziennikarzem muzycznym. Popularyzował jazz dzięki audycjom w Polskim Radiu, które prowadził przez ponad pół wieku. Jeszcze w poniedziałek (6 maja), dzień przed swoją śmiercią prowadził w Trójce swoje „Trzy kwadranse jazzu”.
Etykieta jazz w wydaniu Jana „Ptaszyna” Wróblewskiego nie powinna nikogo zrażać. Tu warto przytoczyć cytat z jednej ze wspomnianej audycji, który stanowił jego motto: „A że muzykę traktuję jako przyjemność sprawianą sobie, to wróciłem do rzeczy sprawdzonych. Dla mnie muzyka przede wszystkim musi być ładna.” I w jego wydaniu taka jest.
Krzysztof Wieczorek
krzysztof.wieczorek@wolnadroga.pl