Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-literatura

Prosto z półki: Szalay, Zeh, Sieczko

David Szalay

„Londyn” 

Wydawnictwo Pauza 2022

 Kanadyjskiego pisarza poznaliśmy dwa lata temu, kiedy Pauza wydała jego zbiór opowiadań „Turbulencje”. Bohaterowie niewielkich rozmiarami utworów podróżowali w różnych celach po świecie, ale pasjonujące były same historie ludzi oddalonych, czasem tysiącami kilometrów, od swoich bliskich i podejmujących decyzje wielkiej wagi. Z problemami egzystencjalnymi mierzą się też postaci w powieści „Londyn”, która nieprzypadkowo będzie przez wielu czytelników kojarzona z filmem „Glengarry Glenn Rose” (o tym tytule wspomina zresztą w książce sam autor), bo bohaterami obydwu dzieł są handlowcy i dogłębna analiza ich zachowań, biurowych rytuałów, niewolnictwa propagandy sukcesu. Z tą różnicą, że w filmie Jamesa Foley’a ekran dzielą zarówno bohaterowie biorący świat szturmem, jak i ci, którzy po latach starań są już zmęczeni i skazani, natomiast powieść Davida Szalaya zaludniają raczej ci drudzy z Paulem Raineyem, czterdziestoletnim handlowcem na czele. Książka nawet dziś (bo jej pierwsze wydanie ukazało się w 2009 roku) jest doskonałym portretem zbiorowym środowiska, w którym ludzie gnuśnieją wykonując mało pożyteczną pracę, ale nie mają odwagi przyznać się przed sobą, że zabrnęli w ślepą uliczkę i brak im determinacji, by odwrócić los. Rainey ma złudne poczucie władzy, złudne wrażenie posiadania rodziny, ale zdaje sobie sprawę, że jego działania nie przynoszą żadnych wymiernych efektów. Kiedy dostaje bardziej lukratywną propozycję od dawnego znajomego jest gotowy zaryzykować, ale spada jeszcze niżej w hierarchii. Nakreślona z niezwykłą pieczołowitością powieść (w tłumaczeniu Dobromiły Jankowskiej) o człowieku w potrzasku, który szuka z niego bezskutecznie wyjścia, a w pewnym sensie o wielu z nas, którzy nie potrafią stawić czoła prawdzie i próbować przebudować swoje życie. 

Juli Zeh

„Witamy w Unterleuten”

Wydawnictwo Sonia Draga 2022

 Niemiecka pisarka Juli Zeh była objawieniem, kiedy napisała debiutancką powieść „Orły i anioły”, a potem także fenomenalny „Instynkt gry” o dwójce nastolatków nękających nauczyciela Polaka. Tym razem Zeh, wyjątkowo uważna obserwatorka niemieckiej rzeczywistości i zachowań w różnych społecznościach, pisze o małej brandenburskiej miejscowości Unterleuten, prawdziwym raju na ziemi, gdzie nikt sobie nie wadzi, a ludzie żyją z dala od propagandy internetowej uprawiając. Ale to pozorna idylla, o jakiej niedawno napisała swoją książkę reportażową „Światy wzniesiemy nowe” Urszula Jabłońska, udowadniając, że prawdziwa idylliczna społeczność to raczej wizja utopijna, która prawie nigdy nie zadziała. W Unterleuten ludzie są ekologicznie nastawieni, odporni, wydawałoby się, na pokusy współczesnego świata, ale nadciąga prawdziwe zagrożenie, czyli projekt zbudowania w miejscowości elektrowni wiatrowej. Niby nieszkodliwej, ale ogromne wiatraki zaczynają wzbudzać najpierw zaniepokojenie, a potem już jawną niechęć ludzi z Unterleuten. Wprawdzie na rzecz otwarcia ludzi na nowe możliwości działają niektórzy mieszkańcy, pozostali, którzy specjalnie przyjechali tu po święty spokój z Berlina, nie są zainteresowani propozycją firmy inwestycyjnej. W na pozór wyjątkowo cichym miejscu zaczyna wrzeć, a dotąd chowane urazy coraz częściej dają o sobie znać. Świetna opowieść o dzisiejszych Niemcach (w przekładzie Katarzyny Sosnowskiej), ale też beneficjentach dobrobytu i tych, którzy na transformacji ustrojowej przegrali. 

Jakub Sieczko

„Pogo”

Wydawnictwo Dowody na Istnienie 2022

 Niewielka książeczka (niewiele ponad sto stron), ale przejmująca, bo pisana z pierwszej linii frontu, przez anestezjologa, który przez sześć lat pracował w pogotowiu ratunkowym w Warszawie. To, że lekarze są obdarzeni wieloma talentami, zwłaszcza literackim, świadczy wiele wydanych dotąd książek spod pióra specjalistów wielu dziedzin (a erudycyjne tomy prof. Andrzeja Szczeklika są eseistyką najwyższej próby). Jedne z najciekawszych diagnoz współczesnych obywateli i ich życia wychodzą często spod pióra tych lekarzy, którzy stykają się z pracą w pogotowiu, bo tam mają do czynienia nie tylko z wszystkimi bodaj jednostkami chorobowymi w stanie pilnym, ale i z całym spektrum społecznym. „Pogo” to nie tylko przepięknie wyrażona refleksja nad pacjentem i lekcja empatii wobec drugiego człowieka, obcego, raz spotkanego. To także wiwisekcja zawodu, który przecież nie polega wyłącznie na udzielaniu pomocy, często (co Sieczko zdradza na kilku środkowych kartach) rozmowa o życiu, bo wzywający pogotowie są chorzy, ale i bardzo samotni, więc obecności drugiego człowieka pragną nawet w ekstremalnych sytuacjach. A może przede wszystkim w takich. W „Pogo” czujemy namacalnie zmęczenie lekarza, stopniowy proces wypalania zawodowego, na które nikt nie stworzył w kraju procedur, choć być powinny. Ale są i chwile zaskakująco pogodne, bywa że i absurdalne. Bo takie jest życie widziane z karetki pogotowia, na którą pewnie każdy kiedyś czekał ze ściśniętym gardłem. Oby szybciej dojechała. 

MAT

Kategoria:
ksi03