Marta Kisiel „Efekt pandy”
Wydawnictwo W.A.B. 2021
Kiedy Marta Kisiel zaczynała (ponad dekadę temu) karierę pisarską kojarzona bywała przede wszystkim z gatunkiem fantasy (ma zresztą na tym polu niemałe sukcesy, także w skali międzynarodowej). Jednak kiedy rozpoczęła się pandemia antidotum na powszechną depresję dookoła okazała się komedia kryminalna, a kiedy ukazał się, bestsellerowy dziś, „Dywan z wkładką” czytelnicy oszaleli. Losy księgowej z dużego miasta, Tereski Trawnej i jej familii (mąż Andrzej, dzieci Zoja i Maciejka, teściowa Mira, pies Pindzia), która przenosi się do domu pod lasem, z dala od zgiełku, ale nawet tam natrafia na zbrodnię czytało się jednym tchem. Nie inaczej będzie z długo wyczekiwaną (choć autorka nie mogła już chyba szybciej pisać) kontynuacją losów Tereski, bo „Efekt pandy” jest równie dobry. I rozbudowany pod względem galerii postaci. Oprócz nam już znanych na scenę wkracza matka Tereski, Briżit primo voto Jędrzejczyk, secundo voto Roulon, która przylatuje do kraju i zabiera żeńską część bohaterek do spa, gdzie mają leżeć i pachnieć. Nietrudno się jednak domyślić, że z tym dolce far niente może być trudno. Zwłaszcza kiedy mama sprawia więcej kłopotu niż teściowa, a Tereska znowu będzie musiała stawić czoło zbrodzieniowi (czyli zbrodniarzowi). Reszty zdradzać nie wolno, bo w przypadku komedii z deszczykiem spod pióra Marty Kisiel bawią nie tylko wydarzenia i dekoracje, ale kwiecisty język, sprawna żonglerka cytatami (autorka jest polonistką, więc może poszaleć) i jedyny w swoim rodzaju klimacik, którego próżno szukać w zagranicznych hitach. Ciekawostką jest fakt, że Marta Kisiel tłumaczyła przed laty książki Jima Thompsona (tym razem polecam jego „Pottsville”) na język polski.
Jim Thompson „Pottsville”
Wydawnictwo Czarne 2021
Autora, amerykańskiego pisarza nie trzeba przedstawiać w Polsce zwłaszcza fanom dobrego, mocnego kina, bo jego książki były wielokrotnie kanwą filmowych scenariuszy (m.in. do trzymającej w napięciu stylowej „Ucieczki gangstera” z fenomenalną rolą Steve’ego McQueena oraz wstrząsającego filmu „Morderca we mnie” z mocną kreacją Casey’a Afflecka), a i sam Jim Thompson pracował dla Hollywood i pojawił się w filmie „Żegnaj, laleczko” obok Roberta Mitchuma. Ale to powieści kryminalne otworzyły mu drogę do znakomitej literackiej kariery. Są wśród nich zarówno wspomniana „Ucieczka gangstera”, jak i wydany właśnie przez Czarne (w rewelacyjnym przekładzie Krzysztofa Majera) tom „Pottsville”, który rozbawi chyba nawet głaz. Zwłaszcza że ta wydana oryginalnie w 1964 roku książka to idealnie skrojona satyra na Stany w kostiumie westernowym. Akcja rozgrywa się na początku XX wieku w fikcyjnym teksańskim miasteczku Pottsville, w którym mieszka 1280 osób (oryginalny tytuł to skrót od nazwy „Populacja 1280”), niewiele się dzieje. Chyba że ktoś sprowokuje szeryfa, wtedy akcja nabierze tempa i rumieńców. A szefem jest w powieści Nick Corey, poczciwiec (jak się okaże, tylko na pokaz), mąż niezbyt sympatycznej, choć przedsiębiorczej żony, który jest regularnie obmawiany przez dwóch alfonsów urzędujących na skraju miasteczka. Corey postanawia się bronić, a po radę w tej sprawie udaje się do Nicka Lacey, szeryfa jednego z sąsiednich miasteczek. Ten ma pewien pomysł wymagający zdecydowanego działania, a już wkrótce w hrabstwie Potts zrobi się naprawdę gorąco. Książka Thompsona, to nie tylko literacka (i translatorska) perełka, ale Ameryka w krzywym zwierciadle ze wszystkimi absurdami rzeczywistości i obyczajowości. Koniecznie!
Graham Moore „Niewinny”
Wydawnictwo W.A.B. 2021
Amerykanie są mistrzami w opisywaniu i spektakularnym rozgrywaniu sądowych batalii. Kto pamięta koleje losu procesu O.J. Simpsona ten wie, że w amerykańskich sądzie odbywa się nie tyle proces, co show, nie gorszy i bynajmniej nie tańszy niż te kręcone w hollywoodzkich studiach. Kto zna z kolei powieści Johna Grishama ten wie, że w sądzie wszystko jest możliwe. Graham Moore czerpie z dobrych wzorców (a przy okazji w powieści pieje peany na cześć Agathy Christie), choć momentami jego powieść jest może trochę zbyt filmowa (autor jest jednak wziętym scenarzystą, a nawet laureatem Oscara za skrypt do „Gry tajemnic” o matematyku i kryptologu Alanie Turingu). Główna bohaterka Maya Seale dekadę temu była młodą, pełną zapału, poszukującą kobietą, którą powołano jako ławniczkę do jednego z najważniejszych i najgłośniejszych procesów w Los Angeles. Na ławie oskarżonych zasiadł czarnoskóry Bobby Nock, a ryzykował więzienie przez bliską znajomość z nastoletnią uczennicą Jessiką Silver, która pewnego dnia zniknęła po wyjściu ze szkoły. Proces był medialny, ławników odseparowano na kilka tygodni w jednym z hoteli, a to właśnie Maya przekonała pozostałych członków ławy, że Nocka należy uniewinnić. Po latach Netflix realizuje serial o tamtym procesie i kontrowersyjnym werdykcie. Maya, podobnie jak pozostali przysięgli, zostaje zaproszona do udzielenia wywiadu dla potrzeb dokumentu. A autor, śledząc współczesne wydarzenia, cofa też czytelnika do czasu procesu i gorących debat. Nieźle napisana powieść z wartką akcją to propozycja dla tych, którzy niegdyś obgryzali paznokcie na hicie „Dwunastu gniewnych ludzi”.
MAT