Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-literatura

Prosto z półki – Kolej na literaturę: Sewtohul, Moshfegh, Miller

Amal Sewtohul „Made in Mauritius”

Wydawnictwo w Podwórku 2021

Jeśli jeszcze nie trafiliście w księgarni (albo w sieci) na te charakterystyczne pastelowe okładki niewielkiego gdańskiego wydawnictwa trzeba koniecznie nadrobić zaległości. Zwłaszcza, że Wydawnictwo w Podwórku publikuje prozę często u nas zupełnie pomijaną – francuskojęzyczną z różnych zakątków świata. Dotychczas prawdziwą furorę zrobiły powieści Maurytyjki Anandy Devi, teraz kolej na jej rodaka Amala Sewtohula, którego fenomenalna powieść „Made in Mauritius” ukazała się właśnie w starannym, stylowym przekładzie Krzysztofa Jarosza. Historia Chińczyka z maurytyjskiego Port Louis, którego rodzice przypłynęli na wyspę z Hongkongu metalowym kontenerem (tam też przyszedł na świat Laval, głównym bohater), a potem wiązali koniec z końcem prowadząc należący do wuja sklepik i obawiając się deportacji (nigdy nie zgłoszono ich przybycia na brytyjski wówczas – mówimy o latach 60. XX wieku – Mauritius). Laval jest narratorem, a opowiada swoje niezwykłe życie nie tylko nam, także australijskiej partnerce Frances (bo znalazł się potem w Australii, jak – nie zdradzę – przeczytajcie). Niezwykłe, bo rodzice ani go nie zaplanowali, ani specjalnie nie wkładali wysiłku w jego wychowanie. Uratowała go ulica i poznany tam przyjaciel Feisal, maurytyjski Hindus, z którym zwiąże go na długo los. To jedna z piękniejszych książek o obcych (niechcianych imigrantach), szukaniu własnego miejsca w świecie, przyjaźni ponad podziałami, walce o przetrwanie. Amal Sewtohul genialnie odmalowuje lokalny koloryt Mauritiusa, ale też kreśli postaci kolejnych bohaterów uwikłanych w obcym kraju. Laval staje się kosmopolitą z potrzeby serca, rodzice pozostają nieufnymi wobec obcych Chińczykami (Kreolami pogardzają, Hindusów nie akceptują). To także świetna książka o życiu w wielokulturowych społecznościach, w których trzeba samodzielnie wypracować technikę przetrwania i ocalenia tożsamości. 

Otessa Moshfegh „Tęsknota za innym światem” 

Wydawnictwo Pauza 2021

Zbiór opowiadań amerykańskiej pisarki, którą polscy czytelnicy poznali najpierw za sprawą świetnej powieści „Byłam Eileen” (ukazała się w 2015 roku nakładem W.A.B.), a potem wydanego już przez Pauzę rewelacyjnego tomu „Mój rok relaksu i odpoczynku”, który, nieoczekiwanie, okazał się proroczy wobec pandemii (choć miał amerykańską premierę w 2018 roku). Kolekcja 14 krótkich form literackich zatytułowana „Tęsknota za innym światem” powstała jeszcze wcześniej, w 2016 roku, obecnie na język polski znakomicie przetłumaczył je Łukasz Buchalski. Bohaterowie Moshfegh to najczęściej samotnicy (a jeśli nawet funkcjonują w związkach czują się w nich zupełnie obco), albo outsiderzy. Panna Money z otwierającego tom opowiadania „Ulepszanie siebie” jest 30-letnią nauczycielką, rozwódką, która regularnie śpi w szkolnej sali, wymiotuje i poprawia prace uczniów, aby zaliczyli testy. Samotny Pan Wu z innego utworu ma obsesję na punkcie pracownicy salonu gier i fantazjuje o wspólnym życiu, ale boi się zrobić pierwszy krok. W jednym z kolejnych miniatur wdowiec udziela się jako opiekun osób z niepełnosprawnością intelektualną i odkrywa, że woli ich towarzystwo od spędzania czasu z córką, a w jednym z ostatnich opowiadań absolwent prestiżowej amerykańskiej uczelni mieszka jak kloszard (choć inwestuje pieniądze w drogie kolekcjonerskie ubrania), posiłkuje się pieniędzmi od ojca i zakochuje się w obcej kobiecie, która odnawia stare meble. Moshfegh pisze znakomicie – jej styl jest precyzyjny, zdania odmierzone z dokładnością i odpowiednią siłą rażenia, a losy przeciętnych przecież amerykańskich obywateli (którym zdarza się niewiele ciekawych rzeczy) trzymają w napięciu jak dobry thriller. Obok zawartości książki, o której szybko nie zapomnicie, warto jeszcze poświęcić chwilę uwagi genialnej wprost okładce projektu Tomasza Majewskiego, który złożył każde słowo innym krojem i umieścił na eleganckim, łososiowym kolorze. Projekt jest jednocześnie eklektyczny i niezwykle spójny. 

Madeleine Miller „Pieśń o Achillesie”

Wydawnictwo Albatros 2021

 To druga wydana w Polsce książka amerykańskiej pisarki, choć w rzeczywistości jej prozatorski debiut, ale nakładem Albatrosa ukazała się najpierw „Kirke”, która była jednym z absolutnych bestsellerów, zwłaszcza że fabuła była kobiecą wersją antycznych historii opowiedzianą przez bohaterkę znaną z Homeryckiej „Odysei”. W „Pieśni o Achillesie” narratorem jest z kolei Patrokles, ukochany Achillesa i to z jego ust słyszymy opowiedzianą na nowo historię romansu półboga i herosa z wychowanym na dworze jego ojca mężczyzną, legendarnej Wojny Trojańskiej, jaką pamiętamy z historii (zaczęło się od porwania Heleny przez Parysa, skończyło pomysłem z koniem trojańskim, w którym ukryli się greccy wojownicy, którzy potem zdobyli Troję). Patrokles zginął na polu walki z ręki Hektora, mając na sobie zbroję Achillesa. Zrozpaczony kochanek półbóg po jego śmierci zabił z kolei Hektora. Madeleine Miller świetnie czuje się w antycznym anturażu (choć sceny miłosne jej jeszcze wówczas nie wychodziły z równą maestrią, co opisy scen walk), zawdzięcza to dziecięcej fascynacji Homerycką „Iliadą”, którą czytała jej matka. Miller uzupełniła potem lekturę o kolejne arcydzieła antycznej literatury, m.in. Ajschylosa, a ponieważ intrygowała ją postać Patroklesa i jego relacja z Achillesem uczyniła go narratorem. Świat antyczny jest w tej powieści często bezwzględny – dla uczuć, ludzi, a miłość tylko na chwilę pozwala oderwać się od rzeczywistości. 

MAT

Kategoria:
ksi03