Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-literatura

Prosto z półki: Czyńska, Al Galidi, Caldwell

Małgorzata Czyńska „Nie opuszczam rąk. Rozmowa z Leonem Tarasewiczem”

Wydawnictwo Czarne 2021

 Pod koniec roku ta książka może być fantastycznym prezentem. Nie pod choinkę, bo Aniołek już wypełnił swoją powinność w wigilię, ale dla siebie samego. I nie tylko dlatego, że nazwisko profesora Leona Tarasewicza jest doskonale znane miłośnikom sztuki i fanom malarzy kolorystów. Może przede wszystkim ze względu na to, że artysta, bohater rozmowy pisarki i historyczki sztuki Małgorzaty Czyńskiej, jest po prostu genialnym rozmówcą. Wie to każdy, kto miał szansę go spotkać, posłuchać jak opowiada, jak jest nieustająco ciekaw ludzi. Zawarta w książce Wydawnictwa Czarne rozmowa to zapis spotkań, jakie autorka prowadziła z profesorem Tarasewiczem przez trzy lata (2017-2020), ale obydwoje znają się znacznie dłużej, więc i konwersacja daleka jest od sztywno ustalonego porządku. Bohater tomu opowiada, rzecz jasna, przede wszystkim o sztuce, ludziach sztuki (zwłaszcza mentorze – Jerzym Nowosielskim), prawosławiu i własnej białoruskiej tożsamości, mieszkaniu w podlaskich Waliłach, gdzie stworzył własne miejsce do pracy i życia i hoduje rasowy drób (na okładce pozuje z kogutem onagadori na ramieniu), o życiu, jakie wiedzie artysta i poświęceniach, jakie niesie ze sobą wybór takiej drogi życia. No i o wiecznym ruchu, w jakim pozostaje. „Ja cały czas muszę coś robić. Chodzi o to, żeby nie opuszczać rąk. Codziennym staraniem nadawać życiu sens, nawet w prostych czynnościach. To procentuje w sztuce” – mówi profesor Leon Tarasewicz i jego słowa niech nas w Nowym Roku 2022 zainspirują. 

Rodaan Al Galidi „Nie wysyłaj mnie do Staphorst”

Wydawnictwo Format 2021

 Trudno powiedzieć, co najpierw zdradzić czytelnikowi, bo zarówno biografia autora, jak i jego książka (w przekładzie Marty Talachy) stanowią sporą sensację. Z pochodzenia Irakijczyk (a z wykształcenia inżynier budowlany) zamieszkał w Holandii, sam nauczył się języka niderlandzkiego i napisał powieść „Nie wysyłaj mnie do Staphorst”. Książka zachwyciła kapitułę Nagrody Literackiej Unii Europejskiej i Rodaan Al Galidi otrzymał laur w 2011 roku. Co ciekawe, jednocześnie odmówiono mu w sprawie przyznania holenderskiego obywatelstwa. Mimo to nadal mieszka w przybranej ojczyźnie, której język przyswoił. Dla brytyjskiego dziennika „The Guardian” mówił, że jako uchodźca uważa, że język fikcji lepiej przekazuje prawdę niż literatura faktu. Jego nagrodzona powieść „Nie wysyłaj mnie do Staphorst” jest tego doskonałym przykładem, a opowiadając historię Janine i jej niezwykłego syna Geerta (którego urodziła jako osiemnastolatka), lutnika samouka w daleki od stereotypów sposób przybliża nam Holandię, szczególną mentalność mieszkańców kraju tulipanów, ale to też rewelacyjnie skonstruowana satyra napisana z olbrzymią lotnością, poczuciem humoru i dystansem. I niebywale wciągająca opowieść, od której trudno się oderwać od pierwszych stron, podczas których dowiadujemy się o okolicznościach poczęcia Geerta i jego oszałamiającej karierze budowniczego instrumentów. Zaskakująca lektura, której autor wnosi świeżość, świetne pomysły, niepowtarzalny styl. 

Lucy Caldwell (redaktorka tomu) „Niepoprawna mnogość”

Wydawnictwo Pauza 2021

 Ten zbiór mógł nam umknąć na księgarnianych półkach, ale warto go odszukać wśród innych tomów, by przekonać się, jak świetnie irlandzcy pisarze odnajdują się w krótkich formach. W środku znajdziemy dwadzieścia cztery opowiadania najbardziej znanych obecnie prozaików z zielonej wyspy (m.in. dobrze znanej polskiemu czytelnikowi Sally Rooney, a także Kevina Barry’ego, czy Paula McVeigha) w przekładzie najbardziej obecnie znaczących tłumaczy z języka angielskiego (m.in. Krzysztofa Cieślika, Dobromiły Jankowskiej, Jerzego Kozłowskiego, Agi Zano). Utwory zamówiła i zebrała w jednej książce pisarka Lucy Caldwell. Nie znajdziemy ich nigdzie indziej, a fanom pełnowymiarowych powieści warto je zarekomendować, bo to prawdopodobnie najciekawszy w ostatnich latach przegląd najnowszej irlandzkiej prozy (dostępnej w Polsce wyłącznie w tej postaci) i literackie miniatury zachwycą albo przynajmniej ich zaskoczą. Ponadto kolejność poznawania opowiadań jest właściwie dowolna. Możemy czytać chronologicznie, albo wedle własnego uznania, co dla wielu fanów jest wartością dodaną. Pisarze z Irlandii stanowią bardzo ciekawą grupę. To nie tylko rodowici wyspiarze. Chinka Yan Ge pisze po angielsku od niedawna, zamieszkała też w Dublinie, wychowana w Szwecji Finka Arja Kajermo przez lata wrosła w stolicę nowej ojczyzny, podobnie jak Nigeryjka Melatu Uchu Okorie, która w Dublinie mieszka od kilkunastu lat. Są tu i klasyczne w formie utwory, jak i eksperymentatorskie, ale zawsze interesujące. Niecierpliwi sięgną od razu po Sally Rooney i dobrze. Ale potem powinni kontynuować podróż literacką z kolejnymi autorami. Na koniec marzenie redaktorki Lucy Caldwell. Aby w przyszłości w podobnym zbiorze opowiadań znalazły się utwory napisane przez osoby pochodzenia polsko-irlandzkiego. Może już wkrótce. 

MAT

Kategoria: