Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-historia

Kolej na historię: „Dziadek” Marusarz

Stanisław Marusarz do dziś jest legendą polskich skoków narciarskich. Wielokrotny mistrz Polski, uprawiał skoki, kombinację klasyczną, bieg zjazdowy i kombinację alpejską. Czterokrotnie brał udział w olimpiadzie, a w 1938 r. w Lahti został wicemistrzem świata w skokach narciarskich. Mimo, iż wówczas dwukrotnie pobił rekord skoczni i łącznie skoczył o pięć i pół metra dalej, to zwycięstwo przyznano przedstawicielowi gospodarzy, Norwegowi Asbjørnowi Ruudowi. Ruud, świadom matactw sędziowskich chciał oddać Marusarzowi puchar, lecz ten go nie przyjął. Wielu zawodników i działaczy nazwało go wówczas moralnym mistrzem świata. 

Trzy lata wcześniej, na Mistrzostwach Świata w Wysokich Tatrach zajął czwarte miejsce, tracąc zaledwie cztery dziesiąte punktu do brązowego medalu. Tam także pogrążyły go noty sędziowskie za styl, oraz problemy ze sprzętem. Skoczył wprawdzie pół metra dalej od zwycięzcy, niestety, podczas pierwszego skoku uszkodził czubek narty, którą zwycięzca Birger Ruud (brat Asbjørna) skleił mu leukoplastem.

Stanisław Marusarz urodził się i wychował w rodzinie góralskiej. Był synem gajowego Jana Marusarza i Heleny z domu Tatar. Miał pięcioro rodzeństwa – cztery siostry: Helenę, Bronisławę, Marię i Zofię oraz brata Jana. Helena była utalentowaną narciarką, a w czasie okupacji kurierem. 

W 1940 r. została aresztowana przez żandarmerię słowacką, a rok później rozstrzelana przez gestapo. Jan walczył na froncie zachodnim, a po wojnie wraz z Bronisławą i Marią wyemigrował do Kanady. Zofia niemal całą okupację spędziła w niemieckich obozach koncentracyjnych: w Ravensbruck i Magdeburgu. Po uwolnieniu – mimo wycieńczenia pieszo, wróciła z Niemiec do Zakopanego. Przeżyła dziewięćdziesiąt cztery lata.

Stanisław zaczął skakać mając zaledwie dziesięć lat. Jako zwycięzca dziecięcych zawodów otrzymał rękawice od przedstawicieli zakopiańskiego „Sokoła”. Trzy lata później stanął już na podium obok Bronisława Czecha i Stanisława Gąsienicy-Sieczki. Tym razem nagrodą były wyczynowe narty.

Dostrzegli go działacze Sekcji Narciarskiej Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego w Zakopanem: Józef Oppenheim i Ignacy Bujak. Dzięki nim trafił do profesjonalnego klubu. W 1938 r. został kierownikiem legendarnego Schroniska na Pysznej. Po wybuchu wojny było ono jednym z najważniejszych punktów przerzutowych dla kurierów tatrzańskich. Zostało spalone przez Niemców w 1945 r., w czasie walk z partyzantami. 

Marusarz szybko zaangażował się w działalność ruchu oporu i już od października 1939 r. regularnie kursował na trasie Zakopane – Budapeszt. Był dwukrotnie schwytany przez słowacką straż graniczną. Za pierwszym razem, gdy nie powiodła się próba przekupstwa ogłuszył strażnika i uciekł przez okno strażnicy do lasu. Po tym fakcie postanowił wraz z żoną przedostać się na Węgry. Niestety, oboje zostali aresztowani przez Słowaków i wydani gestapo. Trafił do zakopiańskiej katowni Palace. Podczas przejazdu ulicami miasta uderzył żołnierza i wyskoczył z samochodu. Ucieczka jednak nie powiodła się. Przewieziono go do więzienia na Montelupich w Krakowie. Jego żona, udając ciążę, została osadzona w Nowym Sączu, na szczęście po trzech miesiącach ją zwolniono. 

Podczas krakowskich przesłuchań Marusarz otrzymał propozycję objęcia kadry niemieckich skoczków w zamian za wolność dla siebie i najbliższych, jednak odmówił. Nadal szukał sposobności do ucieczki. Ze współwięźniami, za pomocą nogi od taboretu wygiął kratę w oknie celi na pierwszym piętrze. Z tego okna oddał swój najważniejszy skok. Wraz z nim uciekło jeszcze pięciu więźniów, m.in. Aleksander Bugajski, współinicjator ucieczki. Przebiegli przez dziedziniec, jednak pokonanie czterometrowego muru udało się tylko jemu i Bugajskiemu. Ranny pieszo dotarł do Wisły. Tam spotkał rybaka, który pomógł mu powrócić do sił. Po pewnym czasie wrócił do Zakopanego, a potem przez góry przedostał się na Węgry.

Tam ukrywał się do końca wojny, współpracując z kadrą węgierskich skoczków. W 1944 r. w trakcie zawodów rozgrywanych w Rumunii rozpoznał go Sepp Weiler, jeden z niemieckich przedwojennych skoczków. Marusarz obawiając się aresztowania chciał uciekać, jednak Sepp uspokoił go, mówiąc że wcześniej go nigdy nie widział, choć słyszał, że nieźle skacze… 

Pod koniec wojny w Budapeszcie został ponownie zatrzymany przez Niemców i przeznaczony na rozstrzelanie. Egzekucję powstrzymała ofensywa wojsk radzieckich. Marusarz powrócił do rodzinnego miasta w 1945 r. Przez kilka lat prowadził schronisko turystyczne na Ornaku, wrócił też do sportu. Startował w zawodach przez ponad trzydzieści lat, oddając przeszło dziesięć tysięcy skoków. Ostatni raz skoczył w 1979 r. mając 66 lat. Skok sfilmował Janusz Zielonacki, kręcąc film dokumentalny „Dziadek” o jego życiu.

Został odznaczony Krzyżem Wielkim, Krzyżem Komandorskim i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a także Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari. Dochował się trójki dzieci i czwórki wnucząt. 

Zmarł nagle, na zawał serca, w wieku osiemdziesięciu lat, wygłaszając przemówienie na pogrzebie Wacława Felczaka – swojego dowódcy z czasów okupacji. Kilka dni później także i jego pochowano na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem. 

Dziś popularnego „Dziadka” pamiętają nie tylko najstarsi górale. Pamiętają go także ci, którym przez lata chętnie opowiadał o swoim życiu. Cieszę się, że i mnie w swoim czasie dane było słuchać jego opowieści.

Krzysztof Wieczorek

Kategoria:
histor03