Po ukończeniu Szkoły Technicznej pod nazwą Marszałka J. Piłsudskiego w Wilnie w 1930 r. zostałem powołany do Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim, wówczas pod dowództwem płk. Ząbkowskiego.
Po ukończeniu Podchorążówki Artylerii, zostałem wytypowany do Broni Pancernej i wysłany na kurs do Warszawy w fortach Wolskich przy dowództwie Broni Pancernej. Po ukończeniu kursu otrzymałem przydział do Pierwszego Dywizjonu Pociągów Pancernych w Legionowie koło Warszawy, jako podchorąży rezerwy artylerii w stopniu plutonowego. Po ćwiczeniach 16.09.1931 r. zostałem przeniesiony do rezerwy artylerii w stopniu plutonowego. W końcu roku 1931 otrzymałem pracę w charakterze praktykanta w Parowozowni w Białymstoku, skąd po kilku miesiącach na dalszą praktykę zostałem przeniesiony do Głównych Warsztatów Kolejowych w Łapach, gdzie zostałem na dłuższy okres czasu do roku 1937.
W Łapach, jako praktykant pracowałem w kilku sekcjach warsztatowych, w biurze kreślarskim jako konstruktor mechaniczny, kierownik działu tapicerskiego, później jako kierownik hali wagonowej itp.
Pracowałem społecznie na terenie warsztatu jako instruktor kolejowego Przysposobienia Wojskowego. Co roku byłem wzywany na sześciotygodniowe ćwiczenia jako rezerwista do Pierwszego Pociągu Pancernego w Legionowie. 1 stycznia 1933 r. zostałem mianowany ppor. rezerwy. Awans wojskowy dodawał mi bodźca do pracy w organizacjach społecznych, para-militarnych na terenie miasta Łapy. Henryk Cioborowski – burmistrz miasta Łapy, po porozumieniu się z Naczelnikiem Warsztatów, inż. Blumem powołał mnie do pracy na zewnątrz warsztatów jako Komendanta Związku Rezerwistów. Praca była trudna w utrzymaniu dyscypliny i zorganizowaniu chętnych do ćwiczeń wojskowych. Osobiście byłem odpowiedzialny przed władzami powiatowymi za broń, bezpieczeństwo i wyszkolenie. W 1937 r. dekretem D.O.K.P. Wilno zostałem wyznaczony na kierownika warsztatu mech.[anicznego] w Starosielcach. Wszystkie funkcje społeczne przekazałem najbardziej doświadczonym jednostkom. Na ważne funkcje typowałem władzom odpowiedniego kandydata.
W Starosielcach wpadłem w wir pracy zawodowej. Kolejnictwo przygotowywało się na wypadek wojny, oczywiście o tym nie mówiło się na terenie Warsztatów. Starosielce koło Białegostoku były w pasie przygranicznym Niemiec. Im bliżej wojny, tym bardziej praca była wyczerpująca. Oprócz naprawy transportów, drezyn kolejowych, samochodów kolejowych albo nawierzchni torów kolejowych napływało coraz więcej zamówień czysto wojskowych. Naczelnikiem warsztatów był inż. Seydel, zastępcą młody inż. Kasprzyk, oni decydowali o ilości pracowników wszystkich działów, jak mechaniczny, elektryczny, mostowy i materiałowy. W mechanicznym pracowało około 3000 ludzi, a około 2000 w innych działach. W wydziale mechanicznym organizacja pracy należała do mnie. To jest warsztat ślusarski, nawierzchnia torów kolejowych, narzędziownia i własna administracja. Wszystkie te sekcje pracowały dzień i noc.
W każdej chwili, gdy zaszła potrzeba, musiałem być natychmiast w warsztacie. W pracy tej miałem bardzo dużą pomoc brygadierów, odpowiedzialnych za swoje sekcje. Były zamówienia na urządzenia szybkiego montowania torów kolejowych, a także na przyrządy do szybkiego niszczenia istniejących linii torów kolejowych; jak i zamówienia do opakowania ładunków wybuchowych do wysadzania mostów na torach kolejowych, jak i mostów na drogach polnych ruchu kołowego.
W wypadku zamówień militarnych trzeba było mieć dla wykonawców przygotowaną odpowiedź do czego to lub tamto ma służyć nie ujawniając prawdy. Na przykład szyna kolejowa z uszami, zgięta i podobna do litery omega służąca do szybkiego niszczenia torów kolejowych, przy pomocy parowozu w wypadku wycofania się, mówiłem, że jest to nowy wynalazek do dźwigów na stacjach granicznych do przestawiania wagonów wąskotorowych na szeroko torowe i odwrotnie.
Równolegle do prac związanych z warsztatem mechanicznym na zarządzie D.O.K.P Wilno przygotowywałem samoobronę pracowników i obiektów kolejowych.
Utrzymywałem w stanie pogotowia kolejowego przysposobienie wojskowe na terenie warsztatu do ochrony obiektów, a także systemu alarmowego na wypadek pożarów, nalotów itp.
Mogę stwierdzić, że na miarę naszych możliwości, byliśmy zapięci na ostatni guzik. Już w końcu sierpnia 1939 r. było tylko napięcie i oczekiwanie. Wszyscy wiedzieli, że będzie wojna! Młodzież i wszystkie stany narodu polskiego orientowały się, że nastąpi nieunikniony napad zgłodniałego potwora Hitlera albo Stalina!
Fragment pochodzi z książki W. Jałowik. W piekle wojny na trzech kontynentach, oprac. K. Drozdowski, Warszawa 2020.
Krzysztof Drozdowski