Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Żeby podnieść głowy… – felieton Mariana Rajewskiego

Można mówić o różnie o rządzie PiS-u, można używać superlatyw albo gwiazdek, ale jedno trzeba przyznać niezależnie od oceny tych już dwóch kadencji: mają rozmach. Tego nam, Polakom, ewidentnie było potrzeba: żeby podnieść głowy i przestać biadolić, a zacząć robić. Jeśli powiedzie się to, co zapowiada – i de facto już robi – rząd Mateusza Morawieckiego, to w przyszłości będzie się porównywało CPK wyłącznie do budowy Gdyni. Tyle tylko, że dzisiaj już nikt pamięta nazwisk pomysłodawców i wykonawców tej heroicznej inwestycji sprzed stu lat, ale jak się wydaje, szefostwo PiS niespecjalnie się przejmuje własnymi laurami. I dobrze. 

Marcin Horała, wiceminister infrastruktury, pełnomocnik rządu do spraw Centralnego Portu Komunikacyjnego, powiedział ostatnio, że Polska do 2035 roku zbuduje docelowy system transportowy najwyższej światowej jakości. Powiedzieć, że to śmiały plan – to nic nie powiedzieć.

W obecnych realiach budowa prostego mostu trwa kilka lat, o ile oczywiście nie mamy do czynienia z obszarami Natura 2000, nie ma w okolicy żadnej unikatowej żabki i żadna organizacja eko-terrorystów nie zechce wymusić haraczu. Do tego dochodzą absurdalnie wysokie koszty wszystkich inwestycji infrastrukturalnych, co można zobaczyć od wielu lat na tablicach informacyjnych przy inwestycjach współfinansowanych z budżetu Unii Europejskiej. 

Jeśli kwietnik „normalnie” może kosztować kilkaset złotych, to w przypadku przetargów, certyfikatów, norm i konieczności przestrzegania zrównoważonego zatrudnienia obejmującego panie uchodźczynie i wykluczonych społecznie bywalców baru „Pod Błękitną Ostrygą”, ostatecznie postępowanie wygra firma Kogucik z ceną kilkunastu tysięcy złotych. 

Trochę rzecz jasna wylewa się ze mnie brzydka żółć i paskudna złośliwość, ale proszę kiedyś zwrócić na to uwagę, jak irracjonalne ceny płacimy za większość publicznych inwestycji. 

I w tych okolicznościach rząd Mateusza Morawieckiego mówi, że w ciągu czternastu lat doprowadzi do rewolucji, zbuduje drugą – rozłożoną na terenie całego kraju – Gdynię. Można pokiwać głową z politowaniem, ale… przecież nie trwa żadna kampania wyborcza. Oni to mówią poważnie, oni to policzyli, oni to naprawdę chcą zrobić. 

I mam nadzieję, że im się uda! Bo to wcale nie będzie oznaczało żadnego „ich” sukcesu, tylko „nasz”, polski, narodowy – jakkolwiek to określenie budzi skowyt środowisk, które by wolały być wyłącznie Europejczykami. 

Co dokładnie ma na myśli minister Horała? Wcale nie chodzi wyłącznie o Centralny Port Komunikacyjny, bo choćby on był najlepszy, najnowocześniejszy, jeśli nie będzie stanowił serca całego funkcjonalnego organizmu, to będzie mógł konkurować z symbolem inwestycyjnego wstydu poprzedniego stylu myślenia o infrastrukturze, czyli z lotniskiem w Radomiu. Do końca 2034 roku ma powstać 1.800 kilometrów nowych linii kolejowych, 12 tras, w tym 10 prowadzących z różnych regionów Polski do Warszawy i CPK. 

Nie chodzi wyłącznie o największe miasta – i to jest chyba najważniejsza różnica w myśleniu dwóch największych polskich formacji politycznych. Projekt, którego twarzą jest minister Horała zakłada, że najmniejsze ośrodki też będą włączone w sieć komunikacyjną. Koniec z wykluczonymi, zapomnianymi przez Boga i historię mieścinami, po których hula wiatr. Naprawdę dzisiaj są takie miejsca na mapie kraju. Ponad czterysta polskich miast jest pozbawionych połączeń kolejowych. To naprawdę jest mapa wstydu, nie tylko w porównaniu do Niemiec czy Francji, ale zawstydzają nas Słowacja, Czechy i Węgry. 

I to ma się zmienić! „Dalsze rozprowadzenie ruchu, to już będzie inicjatywa PKP PLK, samorządów – my dajemy podstawę, ten kręgosłup, główny krwioobieg, z którego wychodzić będą kolejne połączenia, docierające docelowo do każdej gminy – to już zapewne w ramach przywracanych połączeń autobusowych” – tłumaczy Horała docelowy system transportu w Polsce. 

Nie tylko transport osobowy wymaga skoku w nową erę. Średnia prędkość pociągów towarowych w Polsce wynosi poniżej 30 kilometrów na godzinę. Dzieje się tak nie dlatego, że te pociągi po prostu wolno jeżdżą, ale dlatego, że zwykle… stoją. Przepustowość linii kolejowych jest taka, że pociągi towarowe przede wszystkim czekają na wolny tory. Po wybudowaniu nowych 1.800 kilometrów sytuacja ulegnie radykalnej zmianie. 

No i wisienka na torcie, crème de la creme, Centralny Port Komunikacyjny obsługujący 45 milionów pasażerów rocznie plus oczywiście port cargo. Transport lotniczy, kolejowy i drogowy na miarę XXI wieku? Nie ma innej opcji, Albo grubo, albo wcale – jak mówi młodzież. Jedyne czego mi brakuje w tym schemacie, to transportu wodnego, ale to temat na zupełnie inną opowieść.

Marian Rajewski

Kategoria: ,
Marian21 muratorplus