Wielu z Państwa zapewne zasiadło przed telewizorami, by w piątkowy wieczór śledzić uroczyste otwarcie Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Było to wyczekiwane wydarzenie, a jego szczegóły do ostatnich chwil okrywała szczelna zasłona tajemnicy. Wiadomo było jedynie, że reprezentacje poszczególnych krajów pojawią się podczas długiej parady łodzi przepływających Sekwaną przez centrum Paryża. Stąd też widzów można było spodziewać się dużo więcej niż mógłby pomieścić nawet najbardziej prestiżowy paryski stadion. Niewątpliwe plany organizatorów pokrzyżowała nieco kapryśna aura, lecz mimo to całość wypadła nadzwyczaj okazale, imponując rozmachem i zaangażowanymi środkami. Organizatorom udało się połączyć zarówno różne style muzyczne, jak i wizje plastyczne. Można tu próbować dociec, gdzie w tym wszystkim podział się duch sportu, ale może nie to było najważniejsze. Zwykle przy takich okazjach podczas ceremonii otwarcia igrzysk przygotowana część artystyczna ma na celu przybliżenie światowemu audytorium dorobku artystycznego i kulturalnego kraju organizatora. A że Francja ma swój wkład w ów dorobek w skali światowej całkiem pokaźny – to i siłą rzeczy miała co pokazać. Nie czas tu i miejsce na omówienia rodzajów i charakteru owego wkładu – dość powiedzieć, że już od przełomu XIX i XX stulecia Paryż był miejscem narodzin różnego rodzaju ruchów nie tylko artystycznych, które kwestionowały zastane wartości i kanony piękna. To właśnie we Francji powstał w połowie XIX wieku anarchizm, Paryż na początku XX wieku był centralnym ośrodkiem międzynarodowego ruchu dadaistów, którzy postulowali dowolność wyrazu artystycznego, zerwanie z wszelką tradycją i swobodę twórczą, odrzucającą istniejące kanony. Już od 1919 roku paryscy dadaiści przyjęli postawę absolutnej i wszechogarniającej negacji i zaczęli organizować w duchu prześmiewczym prowokacyjne spektakle. Nie tworzyli nowej sztuki, preferowali raczej prowokacyjne gesty. Tu należy przypomnieć Marcela Duchampa, który w 1917 roku wysłał pisuar jako swe dzieło zatytułowane „Fontanna” na prestiżową amerykańską wystawę Społeczeństwa Zjednoczonych Artystów, zaś dwa lata później sparodiował Monę Lisę poprzez dorysowanie na płótnie jej wąsika i bródki oraz opatrzenie całości niezbyt cenzuralnym skrótem.
Przypominam te fakty nie bez powodu, chcąc wykazać, że duch negacji był obecny w kulturze francuskiej od dawna i nie jest niczym nowym. Nie dziwą mnie więc takie nawiązania w prezentacji dorobku kulturalnego Francji. Warto zwrócić uwagę, że w całym ponad czterogodzinnym widowisku różnych tego rodzaju odniesień było mnóstwo i z pewnością nie wszystkie zostały zauważone, wszak pojawiły się tam piosenki Edith Piaf, kankan, rewolucja 1789 roku i słynne na cały świat pokazy mody. Mnie jako osobę wierzącą może razić performaywne nawiązanie do obrazu Ostatnia Wieczerza Leonarda da Vinci, ale rozumiem to jako element wielkiej całości, o której pisałem wcześniej. Można oczywiście dywagować, że uderzenie w chrześcijan jest stosunkowo bezpieczne, nie pociąga bowiem za sobą takich konsekwencji jak w przypadku wyznawców islamu (tu wspomnę los dwunastu osób, w tym ośmiu redaktorów magazynu Charlie Hebdo zabitych w 2015 roku w akcie zemsty za publikacje karykatury Mahometa). Wprawdzie Thomas Jolly, dyrektor artystyczny widowiska stwierdził, że inspiracją do tej sceny był obraz malarza Giovanniego Belliniego „Uczta bogów”, a nie dzieło Leonarda da Vinci „Ostatnia wieczerza” lecz trudno tu polemizować z powszechnym odbiorem.
Dużym niepokojem napawa mnie natomiast inna sprawa, a mianowicie reakcja na komentarz red. Babiarza z TVP do uznawanego za nieoficjalny hymn zmagań olimpijskich utworu Johna Lennona „Imagine”, napisanego w 1971 roku. Od dawna wiadomo, że to hymn pacyfistów, negujących przemoc. Warto odwołać się tu od oryginalnego tekstu, w którym mowa o wizji świata bez chciwości, głodu i z braterską wspólnotą. Padają tam jednak i takie słowa: „Wyobraź sobie, że nie ma państw / To nie jest trudne do osiągnięcia / Nie ma za co zabijać, ani poświęcać życia / I nie ma też religii. / Wyobraź sobie, że wszyscy ludzie żyją w pokoju.” (www.tekstowo.pl) To tylko wizja artysty, jakkolwiek, co przyznaje również Wikipedia dość utopijna. Mało tego – ta sama Wikipedia pisze, że ów utwór Lennona to piosenka „antyreligijna, antynacjonalistyczna, niekonwencjonalna i antykapitalistyczna, obrazująca komunizm, przypominająca go, względnie nasuwająca skojarzenia z tą ideologią, bądź przypominająca Manifest Komunistyczny.” Tyle Wikipedia – przyznam, że dość mocno. Jak więc należy traktować komentarz red. Babiarza, który powiedział właściwie to, co i tak jest powszechnie wiadome? Można się zgadzać z taką wizją świata bądź nie, jednak chyba w Polsce od dłuższego czasu istnieje gwarantowana konstytucyjnie wolność słowa. Nie dziwią krytyczne komentarze polityków PiS i Konfederacji, ale Przemysław Babiarz po decyzji TVP dostał nawet słowa wsparcia ze strony najmniej spodziewanej – posłanki lewicy Anny-Marii Żukowskiej, która nazwała na portalu X tę sytuację skandalem. Tak ma wyglądać polska demokracja i tolerancja? To ewidentna pogarda dla pluralizmu i wolności słowa. Media publiczne są niezależne i powinny takie pozostać, zaś podobne decyzje nie tylko wprowadzają niebezpieczny precedens, ale i nie sprzyjają budowaniu zaufania wśród odbiorców.
Wiadomość z ostatniej chwili: Maciej Świrski, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji nakazał w tej sprawie wszczęcie postępowania wyjaśniającego.
Krzysztof Wieczorek
krzysztof.wieczorek@wolnadroga.pl