Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Pan paniscus – Felieton Pawła Skuteckiego

Niedawno pisałem w tym miejscu o obawach dotyczących sztucznej inteligencji (AI) i tego, czy nie na zbyt wiele jej pozwalamy. Życie szybko napisało brakującą wówczas część scenariusza: amerykański dron oparty na sztucznej inteligencji ponoć zabił wojskowego operatora, tylko dlatego, że człowiek mógł go wyłączyć. 

Czy to znak, że od wojny światów nie ma już odwrotu? Czy może dowód na to, że infantylizacja zagrożenia zaczęła zbierać krwawe żniwo? 

Pentagon rzecz jasna natychmiast zaprzeczył, jakoby zdarzenie miało miejsce. Eksperci, nieświadomie nawiązując do polskich doświadczeń czasu komuny, są skłonni chętniej wierzyć informacjom przez amerykańską armię zdementowanym, niż tym potwierdzonym. Jak było naprawdę, tego nie dowiemy się przynajmniej do kolejnego wycieku tajnych dokumentów. 

Co więc wydarzyło się, lub przynajmniej teoretycznie mogło wydarzyć się w Stanach Zjednoczonych? Armia testowała sztuczną inteligencję zarządzającą bojowym dronem najnowszej generacji. Wydano jej prosty rozkaz: „zniszcz systemy obrony powietrznej wroga”, czyli pociski ziemia-powietrze. AI nadała poleceniu najwyższy priorytet, przeanalizowała czynniki ryzyka osiągnięcia sukcesu i wyeliminowała najbardziej oczywisty z nich: człowieka, który miał możliwość „wyłączyć system”, a tym samym uniemożliwić zrealizowanie misji. Wydaje się to logiczne prawda? 

Człowiek od zawsze starał się nie tyle zrozumieć świat, co nadać mu własny sens. Stąd przecież dopisywanie znaczeń do zjawisk zupełnie niezwiązanych z nadawanymi im właściwościami. Homo sapiens okiełznuje w ten sposób rzeczywistość, której inaczej nie potrafi rozumem ogarnąć. Kończy się to zwykle albo katastrofą, albo zupełnie wygodnym życiem w ułudzie. 

Tym razem człowiek postanowił poczuć się jak stwórca i nie wziął pod uwagę faktu, że sztuczna inteligencja nie ma ludzkich cech, nie ma ludzkiej wrażliwości. Ludzie, którzy naprawdę wierzą w Boga nie byliby w stanie podnieść na Niego ręki. AI nie ma powodów, by nie wierzyć w swojego stwórcę, więc amerykańscy inżynierowie pewnie zupełnie milcząco, domyślnie przeprowadzi analogię i zamknęli temat. Tymczasem okazało się, że między sztuczną inteligencją a człowiekiem jest tyleż samo podobieństw, co między Homo sapiens a Pan paniscus. 

Ten przesympatyczny szympans karłowaty, zwany także bonobo, został odkryty dopiero w 1928 roku. Obwołano go naszym starszym bratem. Pod względem genetycznym jest mu bliżej do człowieka, niż jakiejkolwiek innej małpie. Nie trzeba być genetykiem, żeby gołym okiem zaobserwować, że Pan paniscus ma wiele wspólnego przynajmniej z dużą częścią rodzaju ludzkiego. Myślę tutaj o specyficznym zafiksowaniu paniscusa na punkcie seksu i pieszczot. To jedyny oprócz człowieka odkryty gatunek, który stosuje pocałunki językowe. 

Mało tego, wśród męskich przedstawicieli gatunku nierzadkie są zachowania homoseksualne polegające na ocieraniu się genitaliami. Niektórzy badacze twierdzą, że dzięki tej seksualnej aktywności niespotykanej choćby u szympansów, Pan paniscus rozładowuje stres, a w efekcie zachowania agresywne zdarzają się w gronie tych małp niesłychanie rzadko. 

Badacze postanowili lata temu przyjrzeć się uważniej temu gatunkowi licząc na to, że uda się przełamać barierę językową. Bonobo używa bowiem „języka”, a przynajmniej czegoś, pewnego zestawu znaków, który rozochoceni swoim odkryciem naukowcy postanowili z automatu uznać za język będący odpowiednikiem ludzkiego. 

Tymczasem okazało się po latach badań, że język jako taki jest prawdopodobnie cechą wyłącznie ludzką. Oczywiście małpki używają zestawu gestów i dźwięków, dzięki którym się komunikują, ostrzegają o niebezpieczeństwie czy zapraszają do zabawy, ale to jeszcze nie jest język. Okazuje się, że coś co językoznawcy nazywają Uniwersalną Gramatyką jest wrodzoną właściwością przynależną wyłącznie człowiekowi. 

A co ma rezolutna małpka wspólnego ze sztuczną inteligencją? Oba byty są moim zdaniem praktycznie poza naszą, ludzką możliwością zrozumienia. Możemy oczywiście na poziomie wiedzy rozłożyć na czynniki pierwsze genom zwierzęcia i algorytm AI, ale to jeszcze nie znaczy, że cokolwiek zrozumiemy. Przykładamy bowiem ludzkie miary do bytów, które nie mają z nami wspólnego mianownika i co najgorsze, nie mamy żadnych narzędzi, by się tego nawyku pozbyć. Gdyby nam się to udało, to byśmy przestali być ludźmi. 

„Starszych braci” możemy i powinniśmy uchronić przed grożącym im wyginięciem, ale czy wypuszczony przez nas z cyfrowej butelki dżin będzie wobec Homo sapiens tak samo – nomen omen – humanitarny, tego już pewni być nie możemy. 

Paweł Skutecki

paweł.skutecki@wolnadroga.pl

Kategoria:
SONY DSC