Widząc rosnące w sklepach ceny i szybujące rachunki za mieszkanie, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że żyje nam się coraz gorzej. Wynagrodzenia jakoś nie chcą rosnąć w takim tempie, jak ceny. Jedni twierdzą, że to wina rządu, drudzy zaś przekonują, że dotyka nas zjawisko globalne. Jak jest w rzeczywistości?
Koncepcja, że polski rząd w realiach gospodarki rynkowej rzeczywiście ma realny wpływ na ceny konkretnych artykułów i usług, jest atrakcyjna dla opozycji, kłopotliwa dla rządu, a dla nas, konsumentów, zupełnie nieprzydatna do niczego.
Rząd oczywiście poprzez politykę fiskalną, celną itp. ma ogromny wpływ na poziom cen, ale nie istnieją już chyba rządy, które by nie znały prawa Laffera przedstawionego na słynnej krzywej. Prawo to pokazuje, że istnieje punkt, powyżej którego podwyższanie opodatkowania prowadzi do spadku wpływów do budżetu. Innymi słowy: niższe opodatkowanie powoduje więcej pieniędzy do dyspozycji rządu. A naprawdę trudno sobie wyobrazić rząd, który chciałby mieć mniej pieniędzy do wydania według własnego planu, a czasem po prostu widzimisię.
Skąd więc ta drożyzna, która tak nas dobija każdego dnia podczas codziennych zakupów? Choć narzekamy, klniemy i złorzeczymy na potęgę, daleko nam do sytuacji choćby Turków, którzy borykają się z 50-procentową inflacją. Nasza wciąż trzyma się poniżej 10 procent, co i tak powoduje ogromne napięcia społeczne, głównie dlatego, że wzrost cen dotyka nas wszystkich.
Drożejąca energia i żywność, to coś, przed czym nikomu z nas nie uda się uciec. O ile ceny energii faktycznie są pochodną polityki i decyzji konkretnych polityków, to skąd się bierze drożyzna w sklepach spożywczych? Wracamy do gazu, który odpowiada za 80-90 procent kosztów produkcji nawozów azotowych.
Musimy mieć świadomość, że drożyzna, to nie tylko nasz rodzimy problem. W listopadzie ubiegłego roku ceny towarów żywnościowych na świecie były najwyższe od dekady, co wynika z raportów FAO – agencji ONZ do spraw wyżywienia i rolnictwa. W grudniu ceny te lekko spadły, co będzie miało odzwierciedlenie w polskich sklepach w najbliższym czasie.
Skąd ta drożyzna? Jakub Czugała, analityk Banku BNP Paribas, wylicza: niskie zbiory związane z niekorzystną pogodą u największych producentów, wyższe koszty paliw i nawozów, wzrost konsumpcji związany z wychodzeniem gospodarek z kryzysu.
Ze świadomości przyczyn drożyzny i tego, że dotyka ona nie tylko nas, nie wynika jeszcze, że jesteśmy w stanie poradzić sobie z coraz większym rozdźwiękiem między wypłatą a kosztami życia. A te będą rosły, przynajmniej tak twierdzą specjaliści od finansów.
Pewną ulgę mogą dać nam kolejne rozwiązania antyinflacyjne wprowadzane przez rząd. Coraz głośniej mówi się o tym, że zdecydowane obniżki podatku VAT, które rząd wprowadził tymczasowo, do końca lipca, będą przedłużone co najmniej do końca roku. W innym wypadku inflacja mogłaby przekroczyć barierę dziesięciu procent, a w konsekwencji doprowadzić do ogromnego, potężnego niezadowolenia społecznego, co znów prowadziłoby do przedterminowych wyborów i… jeszcze szybciej rosnących cen w sklepach. Bo przecież nic tak nie nakręca inflacji, jak niepewność polityczna nakładająca się na niepewność gospodarczą.
Tarcza antyinflacyjna objęła to, co dla nas jest najważniejsze, co stanowi największą część w domowych budżetach: energię, paliwa, żywność. Bez nowych urządzeń elektronicznych, bez wakacji, bez luksusów można żyć, ale trzeba mieć gdzie mieszkać, trzeba jeść i trzeba dojechać do pracy. Rząd rzucił na pomoc grube miliardy, ale jak twierdzą analitycy, może to skutecznie zatrzymać inflację poniżej granicy zapłonu.
Do problemów finansowych niestety dochodzą też inne, dużo poważniejsze obawy. Lada moment możemy stać się państwem frontowym, jeśli za naszą wschodnią granicą wybuchnie otwarta wojna.
Rosjanie pokazują, że są gotowi do inwazji na Ukrainę, a ta pokazuje, że będzie się zaciekle bronić. Niektórzy twierdzą, że to pokaz siły, który ma na celu wyłącznie wzmocnienie pozycji negocjacyjnej przed planowaną na koniec wiosny lub początek lata certyfikacją rurociągu Nord Stream 2. Certyfikacją, do której nie wszyscy chcą dopuścić i której akurat Polska przeciwstawia się najbardziej wyraźnie.
Czy nasze protesty okażą się skuteczne, co zupełnie inny temat, ale nawet w samej Unii Europejskiej zdania są podzielone.
Nie wszystkim uśmiecha się całkowite uzależnienie od kapryśnej Moskwy w tak szerokim i ważnym zakresie dostaw gazu. Tym niemniej trzeba liczyć się z tym, że za wschodnią granicą poleje się krew. Ukraina, to jeden z największych producentów żywności w Europie. Trzeba zadać sobie okrutnie brzmiące pytanie, jaki to by mogło mieć wpływ na inflację w Polsce?
Marian Rajewski