Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Misiowie puszyści – Felieton Pawła Skuteckiego

Nie chcę, broń Boże, wchodzić w buty redaktora Wieczorka, który tak ciekawie pisze parę stron obok o muzyce, ale patrząc na to jak wygląda aktualny etap kampanii wyborczej nie mogę oprzeć się wrażeniu, że choćbym nie wiadomo jak się starał, to nie wymyślę nic lepszego niż stara, dobra Siekiera. W ostrym, punkowym tonie już ze trzydzieści lat temu w utworze „Misiowie puszyści” bezkompromisowi wirtuozi lirycznego brudu przewidzieli precyzyjnie to, co my dzisiaj widzimy w świecie polityki: „Szewc zabija szewca, bumtarara bumtarara”. 

Ostatnie dni to był festiwal niesmaku. Zaczął Tomasz Lis, który napisał, że „znajdzie się komora na Dudę i Kaczora”, co każdy oprócz niego odczytał jako bardzo jednoznaczne nawiązanie do komór gazowych. Było to rzecz jasna absolutnie poniżej jakiegokolwiek poziomu, ale były dziennikarz przyzwyczaił nas do pewnej klasy. A właściwie do jej braku. 

Niestety ktoś postanowił gasić pożar benzyną i w odpowiedzi ukazał się na oficjalnym koncie Prawa i Sprawiedliwości filmik porównujący uczestników opozycyjnego marszu 4 czerwca do… oprawców z Auschwitz. Muzeum zareagowało natychmiast komentarzem: „Instrumentalizacja tragedii ludzi, którzy cierpieli i ginęli w niemieckim nazistowskim obozie Auschwitz – po jakiejkolwiek stronie politycznego sporu – uwłacza pamięci ofiar. To smutny, bolesny i niedopuszczalny przejaw moralnego i intelektualnego zepsucia debaty publicznej”. Trudno się nie zgodzić. 

W tym samym czasie Internet obiegła plotka dotycząca Roberta Winnickiego. Zarzucono mu hipokryzję na podstawie rzekomego filmiku, którego jednak nikt nie widział i który – jak twierdzi sam zainteresowany – nie istnieje i nigdy nie istniał. Polityk po niedawnym zawale serca został w mediach społecznościowych nie tyle obrzucony, co zakopany w najgorszej kloace. Co najbardziej absurdalne, bez żadnego, najmniejszego powodu, a na podstawie wyłącznie plotek i pomówień. Nikt nawet nie spróbował przedstawić jakiegokolwiek cienia dowodu rzekomej hipokryzji polityka. 

Kampania wyborcza trwa od dłuższego czasu, a teraz właśnie z impetem wkroczyła w najbardziej brutalną fazę. 

Misiowie puszyści nie biorą jeńców. Wszystkie, absolutnie wszystkie chwyty są dozwolone. Widzowie jednak wydają się cokolwiek znużeni już poziomem walki. Ileż można posługiwać się obelgami i insynuacjami, kiedy potrzebne są konkretne propozycje programowe? Agresja w polityce była od zawsze, to oczywisty efekt uboczny demokracji, ale to co się dzieje w ostatnim czasie przechodzi na drugą stronę czegoś, co Zbigniew Herbert nazywał smakiem. 

Sytuacja polityczna, tak wewnętrzna jak i zewnętrzna, jest bardzo trudna nie tylko z powodu wojny tuż za wschodnią granicą i masy ukraińskich uchodźców. Po dwóch kadencjach rządów Prawa i Sprawiedliwości zobaczyliśmy mocno różny od poprzedniego system sprawowania władzy i myślenia o państwie i narodowej gospodarce. Platforma chciała wszystko puszczać na żywioł, a PiS chce wszystkim sterować ręcznie – można by tak spłycić tę różnicę, ale oczywiście nie zrobimy tego, żeby nie narazić się na infantylizowanie spraw fundamentalnych. 

Prawo i Sprawiedliwość ma bez wątpienia sporo argumentów za tym, żeby mieć wrażenie, że Rzeczpospolita stała się oblężoną twierdzą. W dodatku z niejednym drewnianym koniem wjeżdżającym co i rusz na główny rynek miasta. Będąc w strukturach Unii Europejskiej jesteśmy cały czas kopani po kostkach nie tyle przez rywali, co przez rzekomych współtowarzyszy. 

Zamiast móc liczyć na pomoc, cały czas dostajemy po pysku za mniej czy bardziej dyskusyjne obrazy mitycznej praworządności. Zdumiewa co niektórych fakt, że identyczne rozwiązania poza Rzeczpospolitą należą do zbioru akceptowalnych praktyk, a po przekroczeniu nieistniejącej już de facto granicy na Odrze stają się ością niezgody i definicją cywilizacyjnego barbarzyństwa. Bywają jednak rozwiązania zdecydowanie wykraczające poza „normalną” praktykę legislacyjną. 

W tle tych rozważań iskrzy się neon komisji do spraw badania wpływów rosyjskich, która dostała, jak podnosi masa prawników – wbrew Konstytucji, ogromne uprawnienia i nowe w polskim systemie prawnym narzędzie przypominające do złudzenia karę: możliwość praktycznie wyrzucenia z życia publicznego na dziesięć lat. O ile „wyrok” będzie jawny, to postępowanie przed komisją i dowody już nie. 

Zastanawiam się tylko, czy pomysłodawcy de facto wyjętej spod prawa komisji są w stanie wyobrazić sobie co się stanie, kiedy Prawo i Sprawiedliwość straci władzę, kiedy wszystkie narzędzia przez nich przygotowane trafią w ręce dzisiejszej opozycji? Można się silić na postapokaliptyczne opisy albo znów zacytować Siekierę: „Szewc zabija szewca, bumtarara bumtarara”.

Paweł Skutecki

paweł.skutecki@wolnadroga.pl

Kategoria:
Skuter12 zdrowie