Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Felietony

Gasimy pożar benzyną? – Felieton Pawła Skuteckiego

Epidemia koronawirusa bez wątpienia od dwóch lat dyktuje nam wszystko: jak żyjemy, odpoczywamy, zarabiamy, ale też przestawiła na nowy tor cały system ochrony zdrowia. Nic w tym zakresie nie jest takie, jak wcześniej. Wszystko po to, żebyśmy byli bezpieczniejsi. 

Tymczasem jest wręcz odwrotnie, co przyznaje minister zdrowia przed kamerami telewizji. Co poszło nie tak? I dlaczego prawie nikt o tym nie mówi? 

Trwająca prawie dokładnie dwa lata epidemia dała się we znaki każdemu z nas. Jedni narzekają na niepewność prowadzenia biznesu, bo nigdy nie wiadomo, jakiej branży rząd tym razem zakaże działalności, czy będą to kluby fitness, przedszkola czy szkoły tańca, bo skoro można było zamykać lasy, to można zamknąć wszystko. 

Inni podnoszą kwestię szczepień, które stały się tematem tabu, zwłaszcza ich skuteczność i bezpieczeństwo – zamiast ciągłej dyskusji, ciągłego badania danych mamy festiwal zaklęć w obie strony, jedni twierdzą, że szczepienie, to nieuzasadnione ryzyko bez żadnych pewnych korzyści; drudzy upierają się, że tylko szczepienie może dać nam szansę na normalne życie. 

Wszyscy widzą co się dzieje z cenami, na które polski rząd ma przecież wpływ, może nie decydujący, ale jednak spory, co udowodnił w kontekście cen paliw. Polacy podzielili się na dwie frakcje: ufnych i zadziornych. Ci pierwsi są przekonani, że przy epidemicznym sterze polskiego rządu doradzają ludzie merytorycznie doskonale przygotowani, wolni od konfliktów interesów i precyzyjnie dobierający narzędzia do problemu, który wcześniej przewidzieli, przemyśleli i zdiagnozowali. Drudzy podnoszą jednak kwestię chaosu, wydaje się towarzyszyć wszystkim – nie tylko w Polsce – działaniom około epidemicznym. 

Niestety kwestia epidemiologii, która jest konkretną nauką, stała się bliższa wiary niż akademickiej dysputy o faktach i hipotezach. Nawet poważni profesorowie zaczęli używać określenia, że „wierzą w szczepienia” albo „nie wierzą w skuteczność” tego, czy innego leku w leczeniu COVID-19. Jeszcze dwa lata temu takie zdania brzmiałyby jak herezja, ale dzisiaj spotykamy je naprawdę często. 

Tymczasem w tle tych sprzeczek nawet nie udających poważnej dyskusji trwa koszmarny dramat polskich pacjentów. Dostaliśmy właśnie konkretne dane dotyczące tych okropnych dwóch lat epidemii. Dane, które powinny wstrząsnąć nami wszystkimi, a prace rządu – każdego ministerstwa, z ministerstwem zdrowia na czele – powinny każdego dnia zaczynać się od przypomnienia tych liczb. 

Od początku pandemii, ogłosił w TVN minister Adam Niedzielski, zmarło ponad sto tysięcy osób zakażonych koronawirusem. Dużo. Bardzo dużo. Sto tysięcy dramatów. 

Ale w tym samym czasie, w tych samych dwóch latach zmarło dwa razy tyle osób, które powinny według wszystkich statystyk i przewidywań żyć! Dwieście tysięcy zgonów „nadmiarowych”. Dane za 2020 rok są już oficjalnym komunikatem GUS: liczba zgonów przekroczyła o ponad 100 tysięcy średnioroczną wartość z ostatnich 50 lat – czytamy w raporcie. 477 tysięcy osób zmarłych zamiast spodziewanych na podstawie wcześniejszych lat około 364 tysięcy. 

W pierwszym roku epidemii spanikowaliśmy? No to w drugim było jeszcze gorzej. W 2021 roku zmarło ponad pół miliona Polaków. 505 tysięcy zgonów wobec 409 tysięcy w 2019 roku. Znów koszmar. Nigdy od czasów wojny nie umierało rocznie tak wielu Polaków. A jaka to wojna trwa na polskich ziemiach? Wojna kogo z kim? 

Można mieć wrażenie, że Polacy finansują wojnę „służby zdrowia” z wirusem, ale jak na razie to my jesteśmy jej jedynymi ofiarami! Przecież to nie ma najmniejszego sensu! Dwieście tysięcy „nadmiarowych” zgonów. To tak jakby w ciągu dwóch lat wymarł całkowicie Radom, Toruń, Rzeszów czy Sosnowiec. Gdyby te wszystkie zgony miały miejsce w jednym mieście, cały świat mówiłby tylko o tym, ale skoro umieramy rozciągnięci między Odrą a Bugiem, to nie ma problemu? Nie ma o czym gadać? 

Coś robimy bardzo źle. Próbując uchronić się przed cholerą, pozarażaliśmy się dżumą i umieramy na obie zarazy łącznie. Dwieście tysięcy niepotrzebnych śmierci, w tym sto tysięcy śmierci osób, u których wykryto koronawirusa w teście, który znowu w wielu miejscach świata jest już nieużywany jako mało wiarygodny. Nie twierdzę, nikt nie twierdzi, że można było tych śmierci uniknąć. Tego nikt nie wie, życie jest jednorazowe, nie można przewinąć do tyłu, zmienić niektóre parametry i zobaczyć, czy efekt będzie lepszy. 

Chcę wierzyć, że eksperci i minister zdrowia robili wszystko, co uważali za najlepsze dla zdrowia Polaków. Ale dzisiaj nie można już chować głowy w piasek i po dwóch latach trzeba powiedzieć jasno: nasza strategia walki z epidemią pogrzebała dwieście tysięcy Polaków, z czego co najmniej sto tysięcy nie miało nic, absolutnie nic wspólnego z koronawirusem.

Paweł Skutecki

Kategoria:
Skuter02 gov pl