Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-literatura

Prosto z półki

Prosto z półki

 

W dobie pandemii nie zawsze mamy możliwość bezpośredniego kupienia książek. Wszystkie wymienione znajdziemy m.in. na platformie Legimi (www.legimi.pl).

 

Stanisław Milewski

„Intymne życie niegdysiejsze Warszawy”

Wydawnictwo Iskry

Ta książka jest rodzajem przewodnika niekonwencjonalnego. Zamiast na wycieczkę po muzeach, Pałacu Kultury czy oddanej do użytku końcowej stacji metra, zabiera nas na spacer w miejsca dziwaczne, podejrzanie kuszące albo wręcz niebezpieczne, ale w…XVIII i XIX wieku. Że jest o co kruszyć kopię, niech zaświadczy Krakowskie Przedmieście, na którym ludzie tratowali się, by podnieść z bruku rozrzucane przez podskarbiego monety koronacyjne Stanisława Augusta Poniatowskiego. Niech przemówią strusie, ukochane ptaki króla Stasia, trzymane w Łazienkach (i tam dokonujące żywota), niech zakrzyczą małpy, jakie za, bagatela, ćwierć miliona złotych sprowadził brat ostatniego króla. Usłyszymy pewnie śmiech publiczności w murowanym (tak, tak!) cyrku przy ulicy Ordynackiej, który musiał znać i Bolesław Prus, szelest balowych sukien i jęki omdlewających kobiet na publicznym balu (tzw. reducie) u Włocha Salwadora przy ulicy Piekarskiej. Przy odrobinie szczęścia na Polach Mokotowskich spotkamy może autentycznych „Indian” (niektórzy mówią po polsku). Potem będzie można przespacerować się na tor wyścigów konnych, zwany przez Sienkiewicza „jarmarkiem próżności ludzkiej”, obstawić swojego faworyta i zgrać się „do gołej skóry”. Jeśli jednak trochę grosza nam pozostanie dojedziemy na Rynek Starego Miasta, gdzie zaserwują nam flaki czy żur, choć jeden Niemiec zarzeka się, że Polacy najchętniej piją wino. Nie wypada ominąć przy tej okazji piwnicy win węgierskich w kamienicy Teofila Fukiera na Starym Mieście. Kieszonkowców nie brakowało. Kimiarze rabowali domy bogatych obywateli podczas ich snu. Najbardziej zuchwały „Pająk” chodził po gzymsach. Kiedy któregoś razu nie dopisało mu szczęście spadł na trotuar tracą przy tym życie. Inny, Szejnert,przystawiał drabiny do balkonów pałaców przy Krakowskim Przedmieściu, ale go złapano. Policjanci starali się czuwać. Zwłaszcza, gdy mieli za szefa Augustyna Glińskiego, „glinę”. Jego odejście długo opłakiwano. Witajcie w Warszawie, polskim Sin City.

 

GyörgyDragomán

„Biały król”

Wydawnictwo Czarne

Autor wychował się w cieniu komunistycznego systemu, więc tylkotakie dzieciństwo może ofiarować głównemu bohaterowi swojej powieści „Biały król”. Znamy ten klimat przesiąknięty kłamstwem, propagandowymi peanami na cześć towarzyszy sekretarzy, wzajemną podejrzliwością. Znamy ten ból, kiedy obcy w mundurze wchodzi do naszego domu, jak do własnego. Znamy wreszcie tęsknotę za bliskimi, którzyzaprotestowali przeciwko takiemu życiu i zapłacili za to swoją wolnością. Tak jest z ojcem Dżaty z książki Dragomána. Jego dorastanie jest wypełnione tęsknotą za nieobecnym rodzicem i próbą bycia dorosłym dla matki. Gdzieś pomiędzy chłopak żyje jak każdy uczeń z tamtych demoludowych czasów. Ogląda filmy o pracy w fabrykach, wysłuchuje cierpliwie zapewnień, że wybuch w Czarnobylu nie był szkodliwy dla środowiska. A jeśli trzeba to pójdzie na rękę nauczycielowi i przegra w zawodach strzeleckich, by mogła wygrać inna, z góry ustalona, drużyna. Dżata jest pokorny, bo wie czym grozi w tym ustroju bycie outsiderem. Wykazuje spokój nawet wtedy, gdy jego dziadek-były prominent każe mu strzelać do zwierząt, a matka chce się oddać byłemu ambasadorowi w zamian za sprowadzenie męża do domu. Ale bohater „Białego króla” poznaje też inną rzeczywistość, w której egzystują wyrzuceni poza społeczny margines. Okaleczeni przez otaczający ich świat psychicznie i fizycznie nie są może wartościowi, ale w „Białym królu” próżno tej wartości szukać, bo gdzieś przepadła. Jest natomiast magia, przestrzeń dla lepionych z ziemi i krwi laleczek, szamańskich tańców, ludzi-robotów, czyli pożywka dla dziecięcej wyobraźni chroniąca przed apatią i tęsknotą. Porażająca książka!

 

HåkanNesser

„Karambol”

Wydawnictwo Czarna Owca

Autor „Karambolu” przyrównuje zbrodnię do bilardowej rozgrywki. Popchnięta ręką gracza bila potrąca następną, a ta zmienia nagle kierunek i niespodziewanie uderza w jeszcze inną, której w ogóle nie braliśmy pod uwagę. Żadnej logiki, czysty przypadek, a skutki są nieodwracalne. Kryminał szwedzkiego autora zaczyna się właśnie od takiej przypadkowej sytuacji. Pijany kierowca zabija na wiejskiej drodze nastolatka. W panice ucieka z miejsca wypadku, a kilka dni potem tłumaczy sobie, żeto już „zapomniane, wymazane”. Rzeczywiście prasa przestaje pisać o chłopaku, a policja z braku dowodów stoi w miejscu. Jednak ktoś widział mordercę tamtej nocy i zaczyna go szantażować. Zabójca z „Karambolu” przypomina złodzieja, który nie żałuje, że ukradł, ale bardzo żałuje, że pójdzie do więzienia, w czym przypomina po trosze każdego z nas. Nesser pokazuje w swojej książce, jak łatwo z praworządnego, szarego obywatela przeobrazić się w bezwzględnego mordercę. Jak wąska granica dzieli dobrego i złego, i jak naturalnie przychodzi nam akceptacja podwójnego ja- moralnego i pozbawionego skrupułów. Jednak do „Karambolu”trzeba się przekonywać strona po stronie i uzbroić w cierpliwość, jak w życiu. Akcja toczy się niespiesznie, bo policja wytrwale, ale bardzo długo szuka sprawcy (jego nazwisko i zawód poznajemy dopiero na końcu). Nesser świetnie opisuje, jaka harówka poprzedza rozwiązanie sprawy, ile pracy, pomysłów i intuicji wymaga tropienie mordercy. Bo nikt tu nie ma nagłych przebłysków geniuszu a la Herkules Poirot. Sukces jest efektem pracy zespołu, w którym nikt nie waha się poświęcić swojego wolnego czasu. Kunszt pisarski HåkanaNessera sprawia, żeangażujemy się w akcję i czytamy w napięciu do ostatniej strony.

MAT

ksi01