Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-muzyka

Kolej na muzykę: „The Singles” – The Doors (2017)

The Doors to niewątpliwie najbardziej wpływowa formacja rockowa z drugiej strony oceanu. Już ponad pół wieku minęło od chwili, gdy muzycy podjęli prace nad swą debiutancką płytą, zatytułowaną po prostu „The Doors”. W zasadzie miłośników tej amerykańskiej kapeli trudno dziś czymkolwiek zaskoczyć. W sprzedaży są nisko i wysokobudżetowe zestawy, zawierające niemal całą ich twórczość, ukazały się również najciekawsze koncerty. Są też dostępne kompilacje najciekawszych nagrań, więc wydawać by się mogło, że trudno wnieść cokolwiek nowego do ich wizerunku. A jednak można.

Jak wiadomo kariera The Doors trwała od lipca 1965 do lipca 1972 roku. Grupę tworzyli Jim Morrison (voc), Ray Manzarek (k), Robby Krieger (g) oraz John Densmore (dr). Podpisanie w 1966 roku kontraktu z Elektra Records zaowocowało wydaniem ośmiu albumów (w tym sześciu z Jimem Morrisonem), z których niemal wszystkie zyskały status platynowych. Powszechnie również wiadomo, że charyzmatyczny i utalentowany lider zespołu prowadził życie pełne skandali, wzlotów i upadków. Nie grał wprawdzie na żadnym instrumencie, pisał jednak ciekawe teksty  i znakomicie je interpretował. Potrafił także układać linie melodyczne, które twórczo rozwijali pozostali koledzy. W swej twórczości, zgodnie z mottem grupy, próbował otwierać drzwi do najbardziej mrocznych i fascynujących aspektów człowieczeństwa. Przy odkrywaniu zakamarków duszy, pragnąc poszerzyć swą świadomość, nie stronił od alkoholu i narkotyków, które w konsekwencji doprowadziły go do śmierci. Niewyjaśnione do końca jej okoliczności stały się przyczyną wielu spekulacji, a także narodzin legendy, mówiącej, że żyje nadal i z boku przygląda się        całemu zamieszaniu… Wróćmy jednak do „The Singles”. Po raz pierwszy łącznie wydano strony A i B wszystkich dwudziestu singli z lat 1967-1971, promujących studyjne albumy kwartetu. Dodatkowo znalazł się tam singiel promujący kontrowersyjny „An American Prayer” i jeszcze jeden, wykrojony z „Alive, She Cried” – świetnego portretu scenicznego zespołu.

Ten zestaw doskonale obrazuje twórczą chemię, jaka łączyła perkusistę Johna Densmora, gitarzystę Robby Kriegera, klawiszowca Raya Manzarka i legendę amerykańskiej sceny – Jima Morrisona. Zestaw ten ukazał się w kilku wersjach. Podstawowa obejmuje dwie płyty CD, na których jest czterdzieści piosenek. Prócz tego znalazły się tam także cztery monofoniczne kompozycje, przeznaczone jedynie do promocji radiowej (w tym „Hello, I Love You” i „Touch Me”).

Trzeba zaznaczyć, że wersje singlowe w wielu wypadkach znacząco różnią się od tych, które trafiły na duże płyty. Nie chodzi nawet o to, że są krótsze. Wiele z nich nigdy nie było dostępnych w formacie CD, a kilka utworów ze stron B nigdy nie pojawiło się na żadnym albumie studyjnym. Całość stanowi więc doskonały zbiór, który nie powiela dotychczasowych składanek  typu „greatest hits”. Słucha się tego naprawdę świetnie. Porównywanie wersji singlowych (w większości skróconych na potrzeby radia do magicznych trzech minut) ze studyjnymi i wychwytywanie czasem subtelnych różnic jest prawdziwą przyjemnością. Np. „Light My Fire” na pierwszej płycie trwa ponad siedem minut i zawiera organowe i gitarowe solówki. Wersję radiową skrócono do niespełna trzech, a mimo to pozostaje oryginalna i ma w sobie to „coś”. Uderza i przyciąga uwagę.

Rozszerzona edycja „The Singles” zawiera jeszcze płytę Blu-ray, na której umieszczono przygotowany w 1973 roku specjalny kwadrofoniczny mix jedenastu piosenek. Teraz zamieszczono go w wersji 5.1. Największe wrażenie robią utwory „Soul Kitchen”, „Moonlight Drive” i „Love Me Two Times”. Najbardziej zdesperowani kolekcjonerzy mogą poszukać pudełka wydanego w limitowanym nakładzie (10.000 numerowanych egzemplarzy na cały świat), w którym umieszczono dwadzieścia winylowych singli w replikach oryginalnych okładek, dostępnego od niedawna w polskiej dystrybucji, choć cena nie jest niska. Warto dodać, że nad wydaniem całości czuwał Bruce Botnick, inżynier dźwięku współpracujący przez wiele lat z zespołem. Twórczość Jima Morrisona i The Doors od dziesięcioleci inspiruje artystów i kolejne pokolenia fanów. Nic dziwnego, wszak lider szukał natchnienia w literaturze, filozofii i sztuce antycznej. To on wniósł do rocka elementy poezji i teatru. Koncerty zespołu zawsze były nieprzewidywalne i niosły ze sobą jakąś magię. Dla wielu The Doors przestał istnieć w 1971 roku, po wydaniu „L.A. Woman” i śmierci charyzmatycznego lidera. Nostalgia jednak powraca, a rzesza fanów The Doors z pokolenia na pokolenie i z roku na rok rośnie. I bardzo dobrze.

Krzysztof Wieczorek

„The Singles” - The Doors (2017)