Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

kultura-muzyka

Kolej na muzykę: „Friends Of Mr Cairo” – Jon & Vangelis (1981)

Mimo upływu blisko czterech dekad od premiery nadal uważam tę płytę za wyjątkową. Choćby dlatego, że była dziełem dwóch niezwyczajnych artystów.

Album The Friends of Mr Cairo firmował duet Jon & Vangelis. Jon Anderson był i jest dla mnie do dziś jedynym prawdziwym głosem legendarnego zespołu Yes, zaś Vangelis (a właściwie Ewangelos Odiseas Papatanasiu) rodem z Grecji, niegdyś związany z Demisem Roussosem (w zespole Aphrodite’s Child) do dziś pozostaje autorem ciekawej, bogato zaaranżowanej muzyki elektronicznej, chętnie wykorzystywanej przez twórców filmowych.

Obaj poznali się w okresie, kiedy po wielomiesięcznej i wyczerpującej sesji do płyty Tales from Topographic Oceans grający na klawiszach Rick Wakeman zdecydował o swym odejściu z Yes. Pozostali muzycy (w tym Jon Anderson) rozważali kolejne kandydatury na jego miejsce. Wówczas pojawił się Vangelis, jednak ostatecznie zespół zatrudnił Szwajcara Patrica Moraza.

Mimo to charyzmatyczny Grek i wokalista Yes szybko znaleźli nić porozumienia i nawiązali współpracę, początkowo nie myśląc nawet o opublikowaniu jej efektów.

Warto wspomnieć, że Jon Anderson miał już w dorobku kilka wcześniejszych dokonań solowych. W 1970 roku gościnnie wystąpił na płycie Lizard grupy King Crimson, a w 1976 roku wydał swą pierwszą świetną i wysoko ocenioną przez krytykę płytę Olias of Sunhillow, na której nie tylko śpiewał, lecz zagrał również na wszystkich instrumentach.

Vangelis w tym czasie dorobił się już prywatnego studia nagraniowego w Londynie, w którym zdążył zrealizować kilka płyt, będących interesującym połączeniem brzmień elektronicznego i akustycznego instrumentarium. Dość tu wspomnieć albumy Opera sauvageSpiralHeaven and Hell czy L’Apocalypse des animaux.

Zderzenie unikalnego głosu Jona Andersona, brzmienia elektronicznych klawiszy i umiejętności kompozytorskich Vangelisa dało efekt, który do dziś robi duże wrażenie. Powstała muzyka ponadczasowa, która oparła się modom i stylom. Co ciekawe, fascynuje także tych, którzy solowe dokonania obu artystów darzą średnim zainteresowaniem.

Muzyka i teksty Jona Andersona często czerpały z wątków filozoficzno-duchowych, balansujących na granicy surrealizmu, New Age i trudno powiedzieć czego. Nic więc dziwnego, że wiele dokonań powstałych przy współpracy z Vangelisem ma podobne odniesienia, choć obaj potrafili także zaskoczyć, przywołując wspomnienia dawnych filmów z lat trzydziestych i czterdziestych.

Wspólnie nagrali trzy płyty: Short Stories (1980), Friends Of Mr Cairo (1981) oraz Private Collection (1982). Po kilku latach wyszła jeszcze czwarta Page of Life (1991), szkoda jednak, że nieporozumienia związane z jej wydaniem zakończyły wzajemną współpracę.

Pierwszy album był efektem wspólnego dwudniowego muzykowania i zawierał muzykę w dużej części improwizowaną. Vangelis wybrał najbardziej nośne fragmenty i zmiksował je w swoim Nemo Studios. Ponowne spotkanie twórców nastąpiło w Paryżu, przy okazji pracy nad innymi projektami. Obaj znaleźli jednak kilka dni oraz chęci, by poświęcić je na nagranie kolejnych kompozycji. Zaledwie tyle czasu wystarczyło, by powstało prawdziwe arcydzieło.

Całość otwiera niemal prorocza pieśń I’ll Find My Way Home, z ciekawym tekstem, niosąca nadzieję i zachęcająca do walki z przeciwnościami losu. I jak tu nie zgodzić się, że prostota, bez zbędnych udziwnień jest prawdziwie piękna.

Dalej jest jeszcze lepiej. Pojawia się radosny State of Independence, pełen latynoskich rytmów, które zainspirowały nawet Donnę Summer, królującą wówczas w dyskotekach. Zwraca uwagę Mayflower, którego tytuł przywodzi skojarzenia z nazwą statku wiozącego pierwszych osadników do Ameryki, zaś Anderson w swym tekście łączy ich z przyszłymi kolonistami wyruszającymi na podbój kosmosu. 

Tytułowy utwór albumu Friends Of Mr Cairo jest czymś absolutnie wyjątkowym. To pobudzająca wyobraźnię historia, rodem z Hollywood, wyjęta ze starych gangsterskich filmów. Pisk opon, odgłosy strzelaniny i samochodowych klaksonów, rozmowa uciekającego gangstera z dziewczyną i policyjne syreny oraz świetna muzyka i wyjątkowy głos Andersona stworzyły niezapomnianą atmosferę, będącą hołdem dla kina przełomu lat trzydziestych i czterdziestych. W tekście pojawiają się wspomnienia dawnych gwiazd i nawiązania do Sokoła Maltańskiego z niezapomnianymi kreacjami Humphrey’a Bogarta i Petera Lorrie. Całość kończy symboliczny odgłos obracającej się rolki filmu po zakończonej projekcji.

Na płycie znalazł się jeszcze rockowy Back To School oraz wyciszony, nieco sentymentalny Outside Of This (Inside of That). Wszystko łącznie tworzy niezapomnianą całość. W zasadzie dla porządku należałoby wspomnieć o dwóch pozostałych płytach tego niezwykłego duetu, ale to już temat na inną opowieść.

Krzysztof Wieczorek

muza10