Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Z trzeciej strony   „Warszawa”

 

Jak niektórzy mawiają… koronawirus, pandemia, czy jakieś tam inne kataklizmy, to może i ważne, aleliczy się przede wszystkim kasa! Jakaś suwerenność, podmiotowość, niezależność państwowa, patriotyzm… To wszystko pikuś! Liczy się kasa!

Jak to „zgrabnie” ujęła pani Danuta Hübner (jak pisze o sobie na oficjalnym profilu na jednym z portali społecznościowych: Polka, Europejka, warszawianka. Pierwsza polska komisarz w UE. Posłanka do Parlamentu Europejskiego od 2009): „To co zrobił rząd Mateusza Morawieckiego, stosując veto wobec budżetu Unii Europejskiej, to błąd o nieobliczalnych konsekwencjach dla Polski. Na jednej szali wartości, na drugiej pieniądze”.

Ano właśnie… pieniądze!

Trzeba szczerze przyznać, że otwartość pani europosłanki z Platformy Obywatelskiej jest godna odnotowania. Co prawda z tą szczerością w przypadku tej pani bywało różnie.

Mało to znana może historia… W Wikipedii możemy przeczytać m.in., że Danuta Hübner urodziła się w Nisku, jestabsolwentkąX Liceum Ogólnokształcącego im. Królowej Jadwigi w Warszawie i ukończyła studia na Wydziale Handlu Zagranicznego Szkoły Głównej Planowania i Statystyki (obecnie SGH), była członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Ale niewielu pewnie wie, że jeszcze do roku 2009 w tymże życiorysie znajdowało się kilka zdań o rodzinie. Pani europosłanka wspominała, że jest córką Ryszarda Młynarskiego. I dla zainteresowanych możliwe było zapoznanie się z biogramem ojca.

Jednak dokładnie 17 maja 2009 roku taka sposobność została… zablokowana! A czemuż właśnie wtedy? Ano dlatego, że kilka późniejDanuta Hübner oficjalnie rozpoczęła eurowyborczą kampanię…

A czymże zasłużył sobie pan Ryszard Młynarski, że córka pozbawiła świat możliwości pozyskania wiedzy na temat swojego ojca?

Żyjemy w świecie wirtualnym i jak wiadomo – nic w przyrodzie nie ginie. No i biogram tegoż pana Młynarskiego też nie zginął.

Sięgnijmy do Instytutu Pamięci Narodowej: Ryszard Młynarski, syn Józefa. W zaświadczeniu wydanym w 1970 r. znajduje się informacja, że funkcjonariusz bezpośrednio po pełnieniu funkcji p.o. szefa PUBP [Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego – przyp. autora] w Nisku był oficerem śledczym w WUBP [Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego – przyp. autora] w Rzeszowie.

Jak pisał Tadeusz Płużański (www.niezalezna.pl; 15.06.2013 r.): Ryszard Młynarski (ur. 1923 r.) we wrześniu 1944 r. wstąpił do Milicji Obywatelskiej. Z jej ramienia organizował posterunek MO w Pysznicy k. Niska. Następnie przez prawie rok służył w LWP.W lipcu 1945 r. Ryszard Młynarski trafił pod skrzydła ojca, zatrudniając się jako „oficer” śledczy PUBP. W lipcu 1946 r., czyli już po śmierci Józefa Młynarskiego[dziadek DanutyHübner – przyp. autora], przejął obowiązki szefa niżańskiego UB, zastępując przeniesionego do PUBP w Krośnie Supruniuka. (…) Po rocznym kierowaniu PUBP w Nisku, w październiku 1947 r. Ryszard Młynarski został przeniesiony do PUBP w niedalekim Jarosławiu, też na stanowisko „oficera” śledczego. Z niewiadomych powodów nie dostał jednak awansu i w maju 1948 r. zrezygnował ze „służby”.

A zatem „zasługi” iście „chwalebne”. Nie dziwne więc, że pani Hübnerchroni świat (elektorat?) przed taką wiedzą na temat jej pochodzenia i korzeni ideowych. Zaiste, dość znaczące jest to „wyparowanie” w roku 2009 życiorysu Ryszarda Młynarskiego, bo to raczej nie pomogłoby w wyborze na funkcję deputowanego do europarlamentu.

I miała tego świadomość Danuta Hübner, dlatego te zapisy zniknęły z Wikipedii. Tym bardziej jest ostatnią osobą, która ma prawo mówić o wartościach, bo raczej postrzeganie ich przez panią europoseł jest chyba dość rozbieżne z przyjętymi standardami, by ująć to delikatnie.

Zresztą warto przywołać jeszcze inne słowa pani Hübner. W wywiadzie dla dziennika „Życie” (14 maja 2002 r.) powiedziała: „Polski interes narodowy jest trudny do zdefiniowania”.

Czyli – wracając do wspomnianego na wstępie wpisu – dla czołowej przedstawicielki Platformy Obywatelskiej w Europarlamencie interes narodowy, to nie są wartości, tylko kasa. Nie zakłada w ogóle tego, że może być i jedno, i drugie. Bo to jest dla tego środowiska trudne „do zdefiniowania”.

Przyznam, że słowa pani Hübner zrobiły na mnie ogromne, niestety, negatywne wrażenie. Przypomniałem sobie wtedy, że kiedy rozstrzygało się nasze wstąpienie do Unii Europejskiej, to pisałem w tym miejscu także o swoich wątpliwościach: Stoimy przed historyczną szansą, ale i wyzwaniem. Na pewno nikt nas nie wyręczy, i każdy we własnym sumieniu będzie musiał sobie odpowiedzieć na szereg pytań: Czy ten wybór jest dobry? Czy tej decyzji nie będziemy żałować? Czy przyszłe pokolenia zrozumieją nasze dylematy i wątpliwości?…

Tamten felieton zatytułowałem: „Bruksela, czy Władywostok?”. Dzisiaj mój tytuł (wybór), to „Warszawa”.

Kategoria:
Wars24