Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Z trzeciej strony: Per aspera…

Wszystko zaczęło się 25 maja 1961 r. Wówczas to prezydent Stanów Zjednoczonych John F. Kennedy, podczas przemówienia w Kongresie, zakomunikował:

„Wierzę, że nasz naród powinien zaangażować się w osiągnięcie celu, którym jest lądowanie człowieka na Księżycu i jego bezpieczny powrót na Ziemię jeszcze przed końcem tej dekady.Żadne przedsięwzięcie nie będzie równie imponujące i żadne nie wywrze większego wpływu na przyszłą eksplorację kosmosu; jednak żadne nie będzie również trudniejsze do realizacji ani bardziej kosztowne.”

I na koniec znamiennie konkludował:
„Naprawdę jednak Księżyca nie zdobędzie tylko jeden człowiek. Jeżeli podejmiemy tę decyzję, będzie to cały naród. Bo wszyscy musimy pracować, by go tam wysłać.”

Ponad rok później, 12 września 1962 r., podczas słynnego przemówienia „My wybieramy się na Księżyc” na Rice Stadium w Houston w Teksasie powiedział:

„W tej dekadzie wybieramy się na Księżyc i robimy inne rzeczy, nie dlatego, że są łatwe, ale dlatego, że są trudne”.

20 lipca 1969 r., czyli przed końcem dekady, Neil Armstrong, jako pierwszy człowiek, postawił stopę na Księżycu i powiedział: „To jest mały krok człowieka, ale wielki skok dla ludzkości”.

Ten wielki skok, czyli misja księżycowa Apollo, był jedną z najbardziej ekspansywnych inicjatyw rządowych w historii USA. W szczytowych latach w programie wzięło udział 34.000 pracowników NASA i 375.000 zewnętrznych wykonawców.

Całkowity koszt programu Apollo wyniósł 25,4 miliarda dolarów. Przy uwzględnieniu inflacji jest to ok. 98 miliardów dolarów – kilka razy więcej od „Projektu Manhattan” (program stworzenia bomby atomowej) i równowartość prawie 500 dolarów na pojedynczego mieszkańca Stanów Zjednoczonych w 1969 roku.

Podczas przygotowywania misji Apollo stworzono wiele wynalazków, które znalazły powszechne zastosowanie, jak chociażby: wytrzymalsze kombinezony strażackie, poduszki powietrzne w podeszwach obuwia sportowego,  narzędzia bezprzewodowe, posiłki liofilizowane, urządzenia do telemedycyny (np. kardiofon do badania akcji serca i przesyłania danych do znajdującego się daleko lekarza).

A także: lekkie nożyce ratunkowe, okulary odporne na zarysowania, amorficzne metale (podobne w budowie do szkła; zachowują wytrzymałość tytanu i elastyczność plastiku; robi się z nich rakiety tenisowe, ramy rowerów, elementy nart, kijów golfowych, głowice magnetofonowe), itd.

Jednak program Apollo miał też i swoje ofiary. W dniu 27 stycznia 1967 roku podczas jednego z testów przedstartowych umieszczony na wyrzutni moduł dowodzenia uległ zniszczeniu w wyniku pożaru, a cała trzyosobowa załoga zginęła. Tragiczną śmierć ponieśli dowódca Virgil „Gus” Grissom, oraz piloci Edward H. White i Roger B. Chaffee.

Kolejnymi mogli być uczestnicy trzeciej misji programu Apollo, z planowanym lądowaniem ludzi na powierzchni Księżyca. O tym dramacie opowiada znakomity według mojej opinii film „Apollo 13”.

Eksplozja zbiornika z tlenem w module serwisowym nie tylko uniemożliwiła lądowanie na Księżycu, ale także spowodowała rozpoczęcie dramatycznej walki o życie załogi – astronautów Jamesa A. Lovell’a, Johna L. „Jacka” Swigert’a i Freda W. Haise’a.

Około 2 tysięcy osób – inżynierów, techników, naukowców – było bezpośrednio lub pośrednio zaangażowanych w tych kwietniowych dniach 1970 roku, między 11 a 17, w tę bezprecedensową walkę.

W pewnej chwili w filmie dochodzi do kluczowego i jakże znamiennego dialogu… Dyrektor NASA mówi: To może być największa katastrofa, której NASA kiedykolwiek doświadczyła.

A na to kierownik lotu – Gene Kranz (grany przez Eda Harrisa), odpowiada: Z całym szacunkiem, sir, ja wierzę, że jeśli uda się ich sprowadzić na ziemię, to będzie największy sukces w historii NASA.

Jak wiadomo załoga „trzynastki” – tak ją nazywali kontrolerzy loty w Houston – szczęśliwie wylądowała na wodach Pacyfiku.

I rzeczywiście… Słowa kierownika lotu w pełni oddają przesłanie samego programu Apollo. Można by rzec – „Per aspera ad astra” („przez cierpienia do gwiazd”), a i tak najważniejszy jest człowiek.

Ale jak pisał William Shakespeare w „Otello”: „To pewnie wina księżyca, zanadto przybliżył się do ziemi, a to wpędza ludzi w szaleństwo”.

Mirosław Lisowski - podpis

Kategoria:
strona16