Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Z trzeciej strony: Moc

Już okrzyknięty serialem wszech czasów… Niezwykle realistyczny, wstrząsający… Mowa o mini-serialu HBO „Czarnobyl”.

Na mnie zrobił rzeczywiście wstrząsające wrażenie. Niektórych fragmentów nie mogłem wprost oglądać… Jak choćby te o fizycznej likwidacji przez żołnierzy zwierząt domowych, głównie psów.

Ale najważniejsze jest to, że „Czarnobyl”, to nie tylko typowe kino katastroficzne, to też opowieść o systemie władzy opartym na cynicznym i pełnym wyrachowania, ale i strachu o siebie, okłamywaniu obywateli.

Te ponad 5 godzin filmu pokazuje, jak ten niemal perfekcyjny mechanizm, jest wstrząsany przez jedną z największych katastrof przemysłowych w historii ludzkości.

Nie będę opisywał każdego z 5 odcinków, gdyż mam nadzieję, że uda się Czytelnikom sięgnąć do tego serialu. A niewątpliwie warto go obejrzeć, bo pokazuje on na przykład, że 20 godzin zajęło władzom sowieckim ustalenie, że nie wybuchł zbiornik z wodorem, ale cały reaktor.

Że przedstawiciele lokalnych władz, szefostwo elektrowni, przez ten czas bagatelizowali katastrofę, licząc, że może uda się „sprawę” wyciszyć. I dopiero po tych 20 godzinach tak naprawdę ruszyła akcja ratunkowa.

Zatrzymam się na chwilę na tym oczekiwaniu: a nuż nikt nie zauważy. Takie zachowanie, to jedna z podstawowych zależności tamtego systemu. Opierał się on między innymi na pełnym sterowaniu przepływem informacji, który przez dziesiątki lat pozwalał za sławetną żelazną kurtyną utrzymywać hermetyczny układu zamknięty.

Jak to ujął w serialu Michaił Gorbaczow, ganiąc podwładnych, że awaria w Czarnobylu naruszyła głównie wizerunek kraju: – Nasza moc wynika z tego, jak postrzegana jest nasza władza.

Jednak na szczęście świat się zmienił. I w roku 1986 niemożliwe już było ukrywanie tak dramatycznych i niebezpiecznych dla całej cywilizacji wydarzeń. I świat usłyszał o Czarnobylu.

Ale sposób myślenia jakby pozostał… Lepiej nie mówić społeczeństwu o niektórych sprawach. Szczególnie tych niezbyt miłych. Bo albo nie zrozumie, albo będzie wzburzone i zacznie żądać wyjaśnień… A co nie daj Boże: głów!

I to można śmiało przypisać do różnych afer VAT-owskich, Amber Gold, hazardowej, i wielu innych. Kiedy teraz one wychodzą na jaw, to okazuje się, że nikt nic nie wiedział, nikt nie słyszał…W ogóle totalna amnezja… No tak jest wygodniej…

I nie żeby do takich, przecież oczywistych wniosków, nakłoniło mnie obejrzenie „Czarnobyla”… To jakby przy okazji, bo te mechanizmy „polityki” informacyjnej mnie zawsze intrygowały. Czy może szerzej wpływ słowa i gestu na zachowania całych społeczności…

Wspominałem już o moich lekturach, które idą trochę w połączeniu z tymi procesami. Bo to biografie Lenina, Stalina, czy teraz Adolfa Hitlera…

Mój znajomy rzekł mi: ty nie rozpowiadaj o tym, że takimi „personami” się zajmujesz, bo ktoś to może opacznie zinterpretować i będzie kłopot…

No cóż… Ale te „persony” były, i czy się to komuś podoba, czy nie, ale miały ogromny wpływ na losy świata…

Jak po części wybuch elektrowni atomowej w Czarnobylu, bo pokazał on, w jakim stanie nie tylko technicznym, ale i moralnym jest Związek Radziecki, i że bez pomocy zachodniej, kapitalistycznej cywilizacji, nie można tej awarii usunąć.

A to zaś już za kilka lat de facto po części doprowadziło do upadku komunizmu…

Wracając zaś do „person” i informacji… Zacząłem właśnie czytać kolejną biografię – Josepha Goebbelsa, arcymistrza propagandy. Bez wątpienia wielce się „przysłużył” Hitlerowi, w jego budowie przestrzeni życiowej dla Niemiec.

Doprowadził choćby do perfekcji organizację spektakli światła i dźwięku, głównie tych w Norymberdze podczas zjazdów NSDAP, które grodziły setki tysięcy fanatycznie oddanych wyznawców, pełnych ekstazy i uniesienia, gotowych pójść na śmierć za swojego Führera.

I właśnie czytając te biografie widać obraz Niemców, którzy byli tak podatni na wizje wielkiej III Rzeszy, kreślone słowem i gestem przez Hitlera, że do końca wojny oddawali życie za wodza.

Piszę o tym również po to, by przypomnieć, że to nie żadni naziści zaatakowali Polskę w 1939 r. Nie kosmici, czy zielone ludziki.. Ale Niemcy! I że nie można godzić się na skutki (nomen omen) niemieckiej propagandy (czy jak kto woli polityki historycznej), której odzwierciedleniem są niedawne słowa kanclerz Niemiec Angeli Merkel, że lądowanie wojsk alianckich w Normandii było „darem historii”, bo „w Niemczech doprowadziło ostatecznie do wyzwolenia od narodowego socjalizmu”.

A zatem to „naziści” Adolfa Hitlera zaatakowali nie tylko Polskę, ale i Niemcy! O nasz „wspólny” losie…

Zapyta ktoś, co ma wspólnego awaria w Czarnobylu z „nazistami”? Znów zacytujmy Gorbaczowa: Nasza moc wynika z tego, jak postrzegana jest nasza władza.

Mirosław Lisowski - podpis

Kategoria:
strona13