Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Z trzeciej strony: Łuski

W jednym z poprzednich felietonów wspominałem o zbliżających się wyborach i potrzebie dokonania właściwego wskazania kandydata na europarlamentarzystę. Odnosiłem się też do naszej historii i wpływów obcych mocodawców na to, co się dzieje w kraju nad Wisłą.

I co prawda swoje wywody wyprowadzałem m.in. od Lenina i Katarzyny Wielkiej, to jednak istotą oceny zawsze winna być godność i stosunek do rzeczy najważniejszych, jak niezawisłość, samostanowienie, niepodległość…

Jak wiemy nasz kraj nawiedził (dla wielu zbawca i odnowiciel) przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. Konia z rzędem temu, kto zapytany odpowie, jakie to kompetencje ma ów przewodniczący. Najczęściej – to ci prześmiewcy – głoszona jest teza, że imć Pan jest od zapewnienia wody i słonych paluszków podczas posiedzenia wielkich Starego Kontynentu.

Wracając do „króla Europy” (też od prześmiewców określenie) albo jak inni nazywają „prezydęta” (od „nadęcia”)… Zapowiadany od tygodni ważny „najazd” na Polskę i równie istotne słowa, które miały paść, skończyły się… niczym.

No poza „zaistnieniem” niejakiego Leszka Jażdżewskiego, który w obecności Donalda Tuska głosił wszem i wobec: „Polski Kościół zaparł się Ewangelii, zaparł się Chrystusa i gdyby dzisiaj Chrystus był ponownie ukrzyżowany, to prawdopodobnie przez tych, którzy używają krzyża jako pałki do tego, aby zaganiać pokorne owieczki do zagrody”.

I „wisienka”: „Ale rywalizacja na inwektywy i negatywne emocje z nimi [kościołem] nie ma sensu, dlatego że po kilku godzinach zapasów ze świnią w błocie orientujesz się w końcu, że świnia to lubi.”

Tłum „wyznawców” chichotał i klaskał co niemiara… I Grzegorz Schetyna, i Leszek Balcerowicz, i Władysław Kosiniak-Kamysz… Chociaż nazajutrz ten ostatni już się wycofywał z zachwytów i tłumaczył, że on może i klaskał, ale nie zgadza się z tymi poglądami. Oczywiście prześmiewcy podchwycili i orzekli: Kosiniak klaskał i był „za”, a Kamysz był „przeciw”…

Świat oczywiście spostrzegł, że główny mówca nie klaskała… Nawet telewizja niemiecka ARD odnotowała, to wiekopomne wydarzenie, grzmiąc na dodatek, że polska telewizja publiczna nie przerwała emitowanych programów na wszystkich kanałach i nie przekazała „na żywo” tak ważnego oświadczenia Wysokości „Króla”.

Mało tego…! Śmiała pokazywać jakieś parady wojskowe z okazji narodowego święta! Wstyd po prostu!

Na szczęście są jeszcze zdrowe elementy naszego społeczeństwa… Czujne na dodatek… I wyraziły oburzenie, że tegoż 3 maja dziennikarz „Wiadomości” TVP przypomniał, że Donald Tusk otrzymał w 2012 roku nagrodę im. Walthera Rathenau. I jeszcze komentować, że nagroda: „nie jest powodem do chluby. Jej patron był zwolennikiem tezy o polskim państwie jako sezonowym, a także głównym architektem sowiecko-niemieckiego układu z Rapallo, który stał się pierwowzorem paktu Ribbentrop-Mołotow”. Słowa zilustrowano ujęciami z Józefem Stalinem oraz Adolfem Hitlerem i defiladą wojsk III Rzeszy.

Cały cywilizowany świat zatrząsnął się z oburzenia! Jak to? Toż taka nagroda, to wielkie wyróżnienie dla Polski! Dla jej wielkiego syna!

A może warto sięgnąć do historii? (Za Wikipedią) „Układ w Rapallo – umowa międzynarodowa zawarta 16 kwietnia 1922 r. pomiędzy Rzeszą Niemiecką a Rosyjską Federacyjną Socjalistyczną Republiką Radziecką (RFSRR) we włoskim mieście Rapallo. Układ podpisali: Gieorgij Cziczerin, ówczesny komisarz spraw zagranicznych RFSRR i Walther Rathenau, minister spraw zagranicznych Niemiec. (…)

Po podpisaniu oficjalnego układu rozpoczęły się również tajne rozmowy przedstawicieli Reichswehry z przedstawicielami Armii Czerwonej, które doprowadziły do podpisania 11 sierpnia 1922 roku porozumienia o współpracy wojskowej. Jej przedmiotem było zaopatrzenie Armii Czerwonej przez Reichswehrę w broń i amunicję oraz pomoc niemieckich specjalistów i inżynierów wojskowych w rozbudowie przemysłu zbrojeniowego ZSRR. W układzie wojskowym Niemcy zobowiązały się do zaopatrzenia Rosjan w broń, amunicję, rozbudowanie radzieckiego przemysłu zbrojeniowego przez specjalistów niemieckich oraz udzielenie wysokich kredytów na zbrojenia w zamian za udostępnienie Niemcom radzieckich poligonów zlokalizowanych nad rzeką Wołgą i Kamą dla zakazanych traktatem wersalskim rodzajów broni pancernych, lotniczych i gazowych (…)”.

A może warto też zapoznać się ze słowami Józefa Piłsudskiego, który już 5 czerwca 1922 roku ostrzegał: Traktat w Rapallo powinien był zerwać resztę łusek z oczu – porozumienie rosyjsko-niemieckie zaszło tak daleko, że jest nie tylko faktem dokonanym, wspartym na doskonałą znajomość interesów stron obu, ale co więcej faktem nie do odrobienia. Istnieje sprzysiężenie rosyjsko-niemiecko-litewskie (…), skierowane przeciwko Polsce. (Wikipedia)

Pytanie zatem się rodzi takie: kiedy naprawdę łuski spadną z oczu? Może 26 maja?

Mirosław Lisowski - podpis

Kategoria:
strona10