Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

TWOJA KOLEJ na opinie…

 

Ponieważ rubrykę „Twoja kolej na opinie…” wypełniają treścią autorzy z różnych środowisk i grup społecznych, a my nigdy nie będziemy krępować cenzurą prezentowanych przez nich poglądów, informujemy Czytelników, że mogą one być niekiedy niezgodne z poglądami redakcji, a także sympatiami politycznymi samych Państwa.

Przypominamy, że opinie można przesyłać na portal społecznościowy: https://www.facebook.com/Miroslaw.Stanislaw.Lisowski/ i email: opinie@wolnadroga.pl

 

 

„Pójdźmy WSZYSCY do stajenki…”

KODAK Digital Still Camera

Co prawda Święta Bożego Narodzenia już za nami, lecz podczas tych paru świątecznych dni, a konkretnie podczas pasterki, na której ze względu na obostrzenia być nie mogłem, nasunęły mi się po raz kolejny pewne refleksje zarówno na temat samych świąt w pandemii, jak i całokształtu obostrzeń w przestrzeni sacrum, którymi to chciałbym się z Redakcją i szanownymi Czytelnikami podzielić.

Z koronawirusem mierzymy się już prawie rok i myślę, że wszyscy w większym bądź mniejszym stopniu przywykliśmy do wszystkich obostrzeń, jak i do wszechobecnej maseczki – niekwestionowanego symbolu roku 2020. Nie dziwią już nas informacje o konieczności dezynfekcji i zakładaniu wspomnianej maski, o limitach w sklepie i dostępnych miejscach w komunikacji publicznej. Nie będę polemizował na temat słuszności takich czy innych ograniczeń, bo nie o to tu się rozchodzi. Sam uważam, że pewne ograniczenia są po prostu konieczne, bo w przeciwnym razie moglibyśmy mieć istną tragedię.

Jest jednak pewna przestrzeń, w której limit miejsc dla wielu ludzi jest nie tyle co niezrozumiały, co przede wszystkim irytujący. Tą przestrzenią jest oczywiście kościół. Nie wiem, jak to dokładnie nazwać, ale ja odnoszę wrażenie, że stanowiący prawo zapomnieli, że kościół, to nie jest sklep, to nie jest teatr, czy pociąg, w kościele nie godzi się wprowadzać limitów na wzór innych przestrzeni publicznych, ponieważ nijak ma się to do wiary i głoszonych nauk przez duchownych.

Pandemia pokazała mi i nie tylko, że współczesny Kościół jedno głosi, a drugie robi. Podam prosty przykład. Na krótko przed pandemią w swoim kościele parafialnym na jednym z kazań padło hasło, że zdrowie nie jest najważniejsze. Wybuchła pandemia. W kościołach zamiast wzmożonej modlitwy pojawiły się limity osób, które mają właśnie za zadanie chronić m.in. zdrowie, czyli jak na tacy pokazano, że jednak zdrowie jest najważniejsze, bo gdyby tak nie było to duchowni nie pochowaliby się do mysiej dziury i nie zakneblowaliby kościołów.

Poza tym religia nasza głosi, iż mamy bezgranicznie ufać Bogu. I ja się z tym zgadzam, ale niestety to, co zobaczyłem w tym roku dało mi do zrozumienia, że autorytet tych wszystkich nauk okazał się kijem podparty, gdyż zamiast zaufać bezgranicznie, to zaczęto wypędzać (w przenośni i dosłownie) ludzi z kościoła.

Nie uważam się za idealnego katolika, ale mi tu po prostu coś nie pasuje. Już nawet pominę fakt, że w największe święta chrześcijańskie, którymi jest oczywiście Wielkanoc, z Triduum Paschalnym na czele, był całkowity zakaz chodzenia na Msze i wszystkie obrzędy, bo jak określić inaczej limit aż 5 osób! Tak więc wątek Wielkanocy pominę.

Osobiście uważam, że ograniczenia osób w miejscach kultu totalnie mijają się z celem i przesłaniem naszej wiary. Przyznam się także, że poprzez tę parodię, którą nam zafundowali duchowni, moja wiara została poważnie nadszarpnięta i z wielkim żalem przyznam się do tego, że Kościół jako instytucja w dużej mierze stracił w moich oczach autorytet.

Zdaję sobie sprawę, że wiele duchownych, także w naszej i okolicznych parafiach mają tego świadomość i równie nad tym ubolewają, ostatecznie tłumacząc się, że to przecież od nich nie zależy, że oni muszą się jedynie podporządkować wydanym dekretom i zaleceniom.

Zatem od kogo to zależy? Od biskupów? Od arcybiskupów? Dlaczego Kościół bez walki poddał się ograniczeniom, które na długi czas obdarły go z autorytetu i miana ostoi duchowej? Do kościoła przychodzi się m.in. po to, aby się wyciszyć i znaleźć ukojenie dla duszy i ciała. A jak znaleźć ukojenie, gdy kościelny zamknie nam przed nosem drzwi tłumacząc się limitem?

Z mojego punktu widzenia w kościołach i innych miejscach kultu religijnego limity osób w ogóle nie powinny mieć miejsca, ponieważ są całkowicie sprzeczne z przesłaniem wiary katolickiej. Niech będą już te maseczki, spreje dezynfekcyjne i apel o rozsądny dystans pomiędzy wiernymi, to wystarczy. Natomiast limit 39 (tak, jak u nas w Parafii) i ani osoby więcej po prostu się nie godzi.

Na szczęście nasi duchowni często, a właściwie cały czas przymykają oko na to, jak po zapełnieniu „miejsc do siedzenia” wierni siadają gdzie popadnie. Mam wrażenie, że w duchu się nawet cieszą, że owe zakazy/nakazy są łamane, bo to świadczy o tym, że ludzie chcą przychodzić spotkać się z Bogiem, że nie dają się omamić i zniechęcić przez takie, czy inne obostrzenia w kościołach regulowane bezmyślnym i jakże bezdusznym prawem.

Zauważyłem także, że współczesnym duchownym niesamowicie brak stanowczości i pełnej odwagi oraz wierności w głoszeniu Słowa Bożego. Uważam, że gdyby wszystkie diecezje w kraju zaczęły wywierać silną presję na rządzących, którzy wprowadzili owe ograniczenia w kościołach, to rząd w końcu by się ugiął i zniósł raz na zawsze limity wiernych.

Ale Kościół w dużej mierze milczy i potulnie wypełnia covidowe rozkazy, które jedynie ośmieszają go dając za razem kolejny argument przeciwnikom Kościoła do tego, aby się z nas naśmiewali.

Niestety, ale jest to kolejna wielka zadra na autorytecie Kościoła, o której przez długi czas nie będzie dało się zapomnieć. Smutne to…

Ciekawi mnie jedynie, jak zachowałby się Jezus, gdyby to właśnie w czasach biblijnych pojawił się koronawirus. Jestem o tym święcie przekonany i pewny na 100%, że nie zamknął by drzwi świątyni i nie wywiesiłby kartki informującej o limicie wiernych, ponieważ byłoby to sprzeczne z Jego nauką.

A weźmy na tapetę przykład bardziej współczesny.

Gdy w 1676 roku wybuchła zaraza w Tarnowskich Górach, mieszkańcy tej miejscowości ustanie choroby uprosili przed cudownym wizerunkiem Matki Bożej w Piekarach. Cztery lata później cesarz austriacki Leopold I Habsburg poprosił o przywiezienie obrazu do Pragi, gdzie szalała dżuma. 15 marca 1680 roku wizerunek Maryi Piekarskiej został w uroczystej procesji przeniesiony ulicami czeskiej stolicy. Po procesji zaraza ustała, a praski arcybiskup urzędowo potwierdził cudowność obrazu. Obraz wrócił do Piekar wraz z licznymi wotami podarowanymi przez cesarza.[cytowany fragment pochodzi z „Gościa Niedzielnego”z 15 marca 2020 r., nr 11/2020]

A co zrobiono przy koronawirusie? Ano obklejono drzwi kościoła, jak na strajk i tyle. Być może COVID-19 miał być poniekąd sprawdzianem dla współczesnych katolików i duszpasterzy. Obawiam się, że sprawdzianu tego nie zdano pomyślnie, pozostał jedynie wstyd i niesmak, że duchowni przewodnicy dali taką plamę i razem z wiernymi przed ekranem telewizora odstawili taką parodię w czystej postaci.

Korzystając z okazji, jaką daje Czytelnikom „Wolna Droga” chciałbym jeszcze napisać parę słów o strajkach kobiet, walczących już nie wiadomo o co.

Otóż ich wulgarna przewodniczka ma to coś, czego zabrakło duchownym. To właśnie ta stanowczość w głoszeniu poglądów, o których wspomniałem powyżej. Oczywiście ja tych strajków, a raczej burd ulicznych wraz z ichnimi postulatami, absolutnie nie popieram, ale przyznam, że stanowczości od Marty Lempart księża mogą jedynie pozazdrościć, z tą różnicą, że Lempart wykorzystała ją właśnie do walki z Kościołem, co jest gorszące.

Natomiast gdyby stan duchowny miał taką determinację i odwagę to zapewne wielu by jeszcze do wiary przyciągnął. Mam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno. Oby…

Jakub, przyszły maszynista

(czytelnik „Wolnej Drogi”)

 

Dziękuję Panu za podzielenie się z Czytelnikami swoją oceną poczynań rządu, mających na celu zminimalizowanie możliwości zarażeń koronawirusem. Podjął Pan trudny, bo dotykający sfery przekonań religijnych, temat. Ze swej strony wyrażam szacunek dla odwagi i podziękowanie za zaufanie dla redakcji.

Niemniej porównywanie lokalnego ogniska zarazy w Tarnowskich Górach w roku 1676 i dżumy w Pradze w roku 1680 do obecnej ogólnoświatowej pandemii jest – moim zdaniem – niewłaściwe. Nie czuję się kompetentny do oceny decyzji Episkopatu odnośnie milczącej zgody na ograniczenia epidemiczne, dotyczące również kościołów w Polsce. Dodam, że niektóre kraje Unii Europejskiej, np. Irlandia, a pewnie również inne kraje, na czas lockdownu zamknęły kościoły całkowicie.

Nie jestem przekonany, czy manifestowanie przez katolików sprzeciwu wobec ograniczenia miejsc w kościele przez nierespektowanie zarządzeń, to właściwa droga. Biorąc pod uwagę brutalne ataki na kościoły, księży i ludzi wierzących, dokonywane ostatnio przez niektóre osoby z tzw. „Strajku Kobiet”, jestem przekonany, iż taki czynny opór nas – ludzi wierzących – doprowadziłby do eskalacji agresji i brutalności zwolenników aborcji na życzenie. Jak życie pokazało, dla zwolenników p. Lempart,  każdy pretekst do wszczęcia rozróby jest dobry.

Kategoria:
opinie01