Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Nowy (gorszy?) świat?

 

Andrzej Niedzielski, aktualny minister zdrowia, właśnie na własne życzenie musi się zmierzyć z czymś po staromodnemu nazywanym ogromną falą nieprzychylnych komentarzy dyskredytujących jego kompetencje do zajmowania jakichkolwiek funkcji publicznych, czyli czymś, co młodzi nazywają króciutko: hejt do kwadratu.

A wszystko dlatego, że pan minister ośmielił się podzielić szczerą refleksją, która nikogo z rozsądnych analityków, obserwatorów i komentatorów globalnych przemian nie wzruszyła. Bo choć dla wielu uczestników bezpardonowej wojny polsko-polskiej teza Andrzeja Niedzielskiego wydawać się może grubą przesadą, prowokacją czy koślawym bon motem, to dla ekspertów trąci ona co najwyżej myszką.

O co poszła cała awantura? Żeby nie być posądzonym o stronniczość żadnego sortu pozwolę sobie na dosłowny cytat: „Jeśli mnie pytacie, czy wrócimy do czasów sprzed pandemii, to nie. Nie wrócimy. Nigdy. Pokolenie dzisiejszych pięćdziesięciu i czterdziestolatków będzie do końca swoich dni żyło w stanie zagrożenia epidemicznego” – powiedział minister zdrowia Andrzej Niedzielski na wrażych falach TVN24.

I tak po prawdzie, to jest jedyna ciekawa sprawa: co faktyczna twarz rządu Prawa i Sprawiedliwości robiła w telewizji zajmującej się generalnie tym samym, co „Kronika Filmowa” za czasów Polski Ludowej, tyle tylko, że odwrotnie.

Minister Niedzielski powiedział to, co generalnie analitycy globalnych trendów widzieli i wyrażali jasno już rok temu. Świat po COVID-19 nigdy nie będzie już taki sam jak wcześniej. Nigdy już nie będzie bezpiecznie, miło i… lokalnie.

Wiadomo, że musimy się przygotować do jakiejś formy zagrożenia epidemicznego. Nie żeby to było coś nowego, bo przecież zagrożenie tego typu istniało zawsze, ale nie uświadamialiśmy sobie tego. Choroba i śmierć kojarzyły się z nowotworami, chorobami serca, a jeśli wirusy – to takie niejako na własne życzenie, jak HIV albo zbierające żniwo gdzieś na końcu świata, jak ebola. Teraz zmienił się paradygmat: epidemiologia zdetronizowała chirurgię i stała się niekwestionowaną królową medycznych nauk.

To, o czym mówi minister Niedzielski, widzimy już powoli na własne oczy. Paszporty zdrowia testowane w Izraelu prędzej czy później trafią do pod strzechy na całym świecie. Później – za kilka, kilkanaście lat? – zamiast papieru czy kawałka plastiku będzie wygodniej mieć między kciukiem i palcem wskazującym malutki czip, który nie tylko otworzy nam szybszą bramkę na lotnisku, nie tylko ułatwi wejście do teatru i na basen, ale też pozwoli na zapłacenie za bilet do metra. Bo przecież trochę wygody i mimo wszystko luksusu nam się należy, prawda?

Przyzwyczailiśmy się już do tego, że nosząc w kieszeni telefon komórkowy jesteśmy bez przerwy namierzalni i śledzeni, a czasem również podsłuchiwani. Władza na całym świecie jest taka sama: lubi i potrzebuje kontroli. Stan epidemii sprawia, że ludzie chętnie się pozbywają swobody na rzecz bezpieczeństwa.

To wszystko jedynie przyspieszyło: nie są to rozwiązania, które pojawiły się w ostatnim roku. Jako konstrukcje myślowe, mniej czy bardziej dokładnie opracowane, istniały od dawna. Koronawirus pozwolił powyciągać z odpowiednich szuflad konkretne pomysły. Nowe w tym wszystkim jest coś zupełnie innego. Wchodzimy bowiem – dzięki wirusowi – w nową fazę globalizacji. Wchodzimy to za delikatnie powiedziane: wskakujemy jak na bungee.

Przyzwyczailiśmy się mniej czy bardziej do przepływu kapitału, do tego że na każdej szerokości geograficznej są te same samochody, ludzie noszą te same dżinsy i gdzieś w pobliżu zawsze będzie McDonald, w którym będzie można zjeść tę samą kanapkę co gdziekolwiek indziej i zobaczyć na Facebooku czy Instagramie co słychać u naszych znajomych. I wszyscy wokół będą robili to samo, na takich samych telefonach wyprodukowanych w tych samych chińskich fabrykach. I wszędzie na świecie będzie w radiu taka sama muzyka. Do tego przywykliśmy, ale teraz mamy do czynienia z czymś nowym. Z wrogiem, który atakuje w parę dni cały świat.

O ile Al-Kaida potrzebowała miesięcy lub nawet lat, żeby zaatakować swoich wrogów, to nawet kosmici lądujący ze złymi intencjami na jednym kontynencie nie ruszali się stamtąd póki ich jakiś Bruce Willis nie wygnał.

A teraz niewidzialny gołym okiem intruz w ciągu paru tygodni z azjatyckiego miasteczka może zapukać do wszystkich drzwi na całym świecie. To zmienia wszystko. To wymusza powstanie światowego, globalnego centrum dowodzenia. A od tego będzie tylko krok do rządu obejmującego swoimi – zrazu bardzo ograniczonymi – kompetencjami całą Ziemię.

I o tym powinniśmy rozmawiać, bo kto pierwszy będzie o tym mówił, ten pierwszy będzie miał coś powiedzenia.

Marian Rajewski

Kategoria:
MArian08 odkz