Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Mierz siły na zamiary czy zamiar według sił?

 

Cyrkla, wagi i miary

Do martwych użyj brył;

Mierz siłę na zamiary,

Nie zamiar podług sił.

 

…napisał Adam Mickiewicz w „Pieśni filaretów”. Cytat ten jest doskonałym wprowadzeniem do tekstu poświęconego kolejnej rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego, rozpoczętego, jak pamiętamy wszyscy, w nocy z 22 na 23 stycznia 1863 roku. Dziś, w kolejną, 158 już rocznicę tych wydarzeń, w „Kolei na prawo” nie będzie mowy o przepisach stanowionych przez rząd i parlament, lecz o prawie życia społecznego, pięknie ujętym w rzymskim przysłowiu: cokolwiek czynisz, czyń rozważnie i myśl o wyniku (quidquidagis, prudenteragas et respice finem).

 

Historia jest nauczycielką życia dla tych, którzy chcą się od niej uczyć. Dzieje Powstania Styczniowego i czasów je poprzedzających mogą i dla współczesnych być ważną nauką. Także w naszych, równie niełatwych czasach.

Nam, współczesnym, łatwiej przychodzą oceny, gdyż znamy już rezultaty decyzji podejmowanych w przeszłości. W innej sytuacji byli przywódcy naszych rodaków, dzielących się w początkach lat sześćdziesiątych na kilka ugrupowań, przede wszystkim – na Białych i Czerwonych. W początku lat sześćdziesiątych XIX w. ścierało się wśród polskich patriotów kilka koncepcji. Liczniejsze, zamożniejsze środowiska Białych, to posiadacze ziemscy, szlachta i arystokracja. Przekonani o konieczności dążenia do odzyskania przez Polskę niepodległości, lecz w odleglejszej przyszłości – wówczas, gdy pojawią się sprzyjające okoliczności i zmniejszy dysproporcja sił. Biali, zorganizowani w Towarzystwie Rolniczym, pod kierunkiem Andrzeja Zamoyskiego zmierzali do powolnych, stopniowych reform społecznych i gospodarczych. Czerwoni, głównie młodzież akademicka i miejska, inspirowani przez środowiska emigracyjnej lewicy (Mierosławski), starali się wykorzystać osłabienie caratu po przegranej wojnie krymskiej i doprowadzić do wybuchu powstania. Tacy charyzmatyczni przywódcy Czerwonych, jak Stefan Bobrowski, uważali powstanie za niezbędne do utrzymania świadomości narodowej, a szansy jego zwycięstwa upatrywali w zmobilizowaniu do walki chłopów.

Osłabiony carat szedł na ustępstwa. Wiele koncesji uzyskał szef administracji cywilnej Królestwa, Aleksander Wielopolski, przekonując cara i jego otoczenie, iż warto uwzględnić przynajmniej część polskich aspiracji. Udało mu się uruchomić repolonizację szkół i administracji. Jego skuteczność zmobilizowała zaniepokojonych rewolucjonistów do podjęcia przedsięwzięć, podgrzewających nastroje – poprzez organizowane głównie w stolicy msze za ojczyznę, uroczyste rocznice, pochody – wydarzenia te długo przyjmowane były przez okupanta biernie. W końcu jednak doszło do przelewu krwi, do użycia broni przez wojsko rosyjskie przeciw demonstrantom, do interwencji Kozaków w kościołach i ich zamknięcia. Najpierw pięciu zabitych, potem ich uroczysty pogrzeb, odbyty w porządku pod kontrolą straży narodowej, potem kolejne demonstracje i krwawa jatka pod zamkiem królewskim w Warszawie z nieznaną w istocie do dziś liczbą ofiar.

Słabła rola polityczna tych środowisk politycznych w Rosji, które szukały sposobów uspokojenia nastrojów w Królestwie, rosła tych, którzy uważali za konieczne użycie siły. Aleksander Wielopolski zainspirował masowy pobór do wojska – tzw. brankę, sądząc, że spacyfikuje się w ten sposób najbardziej rewolucyjnie nastrojoną młodzież. Przywódcy konspiracji Czerwonych odpowiedzieli wezwaniem do walki.

22 stycznia 1863 r. wybuchło powstanie. Młodzież wychodząca z Warszawy przekraczała rogatki i zbierała się w lasach, i nikt jej w tym nie przeszkadzał. Rosjanie obserwowali spokojnie przygotowania do powstania; mogli pewnie zdusić je w zarodku, zamiast tego nawet skoncentrowali garnizony w większych ośrodkach, jakby zostawiając powstańcom pole.Bezpośrednio przed wybuchem wycofano do Rosji kilka pułków kozackich; sotnie pojechały pociągami kolei petersburskiej, konie poszły na sprzedaż, na jarmarki w Królestwie – jak znalazł, dla powstańczej kawalerii.

Gdy zaczęły się walki – a pierwsze dni powstania to fiasko większości pieczołowicie przygotowanych planów – rządy Francji, Anglii, Prus, Austrii dostrzegły, iż otrzymują od powstańców gratis narzędzie załatwiania swoich interesów. Przywódcy powstania wierzyli głęboko choć zupełnie bezpodstawnie, że z dyplomatycznych słów otuchy wnioskować można, iż zachód ruszy walczącym na pomoc. Wiara była tak głęboka, iż nawet Biali, środowiska umiarkowane, zasobne i do wybuchu początkowo usposobione sceptycznie, zaangażowały się w działalności organizacji powstańczej, w formowanie kolejnych powstańczych oddziałów – partii, kolejno też rozbijanych przez rosyjskie wojska. Trudno było nie przegrywać, jeśli brakowało nawet kos i trzeba było tworzyć oddziały uzbrojone w drągi.

Przegrał politycznie namiestnik, brat carski, Konstanty, życzliwie nastawiony do polskich aspiracji, jego miejsce zająć zdecydowany na radykalne działania generał Berg.

Skutki powstania to tysiące zabitych, rannych, uwięzionych i wywiezionych. To utrata wszystkich koncesji udzielonych przez osłabiony krymską wojną carat,katastrofa ekonomiczna,wywłaszczenia. Przewidywania organizatorów powstania nie sprawdziły się; powstanie nie było wsparte ani przez Europę, ani przez lud wiejski; świadomość narodowa, polskość pojawiła się na wsi później – z „Trylogią”. Represje po Powstaniu Styczniowym przesądziły m.in. o tym, że Polska straciła Kresy Wschodnie bezpowrotnie.

Cokolwiek czynisz, czyń roztropnie… mądrzejsi ostrzegali; zachód nie pomoże, chłopi nie powstaną, broni nie mamy. Przygotujmy się lepiej. Zbudujmy podstawy dające szanse powodzenia. Mamy za dużo do stracenia…I stracili.

Przywódcom Czerwonych, którzy do powstania doprowadzili, nie brakowało patriotyzmu. Brakowało rozwagi. Wielbiąc słusznie Mickiewicza, nie przejmujmy się zanadto jego pogardą dla zdrowego rozsądku…

Piotr Świątecki

 

Kategoria:
Piotr22