Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Kiedy rozum śpi, budzą się demony

 

Epidemia koronawirusa, to kwestia wiary – jedni w nią wierzą, inni nie wierzą. Tak samo jak maseczki – wszyscy wiedzą, że one przed niczym nie chronią, ale istnieje przekonanie, że ich noszenie może w czymś pomóc.

Taka gra pozorów naprawdę może być skuteczna i słuszna, może też być męcząca i szkodząca, ale o tym przekonamy się za jakiś czas. Koniecznie jednak trzeba pilnować, żeby te ewentualne maski zakładać na twarz, a nie na rozum.

W maju obowiązywały obostrzenia dotyczące liczby osób będących w tym samym czasie w jednym pomieszczeniu – także w kościele. Ale tak się stało, że w pewnej świątyni w dekanacie Leżajsk II doszło do złamania tego obostrzenia. Do kościoła przyszło na mszę świętą więcej osób niż miłościwa władzuchna w łaskawości swej przyzwoliła. No i wtedy właśnie okazało się, że niektórzy policjanci założyli maski na rozum – i wystąpili do sądu o ukaranie duchownego. Wytoczyli mu zarzut o wykroczenie z art. 54 Kodeksu wykroczeń – o naruszaniu przepisów o zachowywaniu się w miejscach publicznych. Bo władzuchna pozwoliła na wspólne modły pięćdziesięciu dusz naraz, a ksiądz nie reagował, kiedy więcej ich ręce pokornie do modlitwy złożyło.

Ksiądz Franciszek mógł za to dostać pięćset złotych grzywny albo naganę. Naganę. Serio jest taka kara w polskim prawie, którą państwo policjanci postanowili zagrozić księdzu Franciszkowi.

Sąd oczywiście oddalił ten idiotyczny zarzut i księdzu nic nie grozi. Nawet nagana. Ale zastanawiam się nad kondycją intelektualną, duchową i psychiczną tych policjantów, którzy księdza Franciszka postanowili po sądach ciągać za to, że nie bacząc na władzuchny rozporządzenia pozwolił ludziom modlić się do Boga Jedynego.

Co oni mają w głowach, duszach i sercach, to Bóg wie, ale z całą pewnością nie odrobili właściwie lekcji historii. Żadna władza, która podniosła ręce na modlących się ludzi nie wygrała. Żadna. Ani szwedzkie hordy, ani mogołów zastępy, ani niemieccy narodowi socjaliści, ani komuniści mordujący księży. NIKT nie jest w stanie wygrać z narodem, który na klęczkach ośmiela się prosić o błogosławieństwo Boże.

Przypomniała mi się historia z obozu koncentracyjnego w Stutthofie. To był – jeśli ktoś nie wie – pierwszy taki obóz na polskich ziemiach. Choć formalnie zaczął działać 2 września 1939 roku, to faktycznie, jeszcze pod namiotami, pierwsi więźniowie trafili tam jeszcze w sierpniu. Więziono tam inteligencję z północnej Polski – inżynierów, nauczycieli, księży (zanim ich wywieziono do Sachsenhausen).

Istnieje wstrząsająca relacja z obozowej, nielegalnej, przy wpadce karanej śmiercią mszy celebrowanej przez księdza Bolesława Piechowskiego:

„Cisza panuje w baraku. Wszyscy w największym milczeniu leżą na swoich barłogach. Nikt jednak nie śpi i nikt nie się rusza. Gdybyś dobrze nasłuchiwał, usłyszałbyś może głosu huczące jak ocean, głosy, które w tej przedświtowej godzinie wydzierają się z dwustu serc rozdartych. Tylko w jednym kącie baraku krzątanina, ruchy. Do gwoździ wbitych w ścianę, przyczepiają czyjeś niewidzialne ręce zasłonę z koców i derek – to namiot. Wszystko odbywa się w milczeniu, wszystkie szczegóły, jak zbudować ołtarz omówiono wczoraj wieczorem, role podzielono. (…) Mała walizka spoczywa na barłogu, na zetlałych plewach, na walizce biała chustka – to obrus. W większej szklance pełno komunikantów. Obok stoi mała szklaneczka – to kielich, na obrusie wielka hostia. Nad walizką – ołtarzem wisi mały krzyżyk z drzewa. Oto cały ołtarz. (…) Za zasłoną na klęczkach stary człowiek w brudnym podartym ubraniu, to ksiądz Bolesław Piechowski, który tyle razy osłaniał nas przed ciosami, czeka na hasło, by zacząć Mszę”.

Polakom nie da się zabronić modlitwy, uczestnictwa w Mszy, kontaktu z kapłanem i innymi wiernymi. Obojętnie jaka władza podniosłaby rękę na Kościół – przegra. Bo zawsze ciało musi przegrać z duchem.

Oczywiście w kościele księdza Franciszka nie doszło do konfliktu państwa z Kościołem. To był po prostu głupi wybryk policjantów, którzy rozumieli literę, ale nie pojmowali ducha prawa. I sąd to naprawił.

Marian Rajewski

Kategoria:
MArian22 wikimedia