Portal dwutygodnika
[wpseo_breadcrumb]

Poza koleją

Ja wciąż wierzę…

 

Ostatnia prosta przed wyborami prezydenckimi nabrała rumieńca. Takiego dosłownego: różowego, wypudrowanego, przesadnie nakreślonego na pulchnym licu. Czy Polacy dadzą się na to złapać? Nie wiem, może Państwo czytając ten felieton już wiecie, ja nie wiem, ale mam ogromną nadzieję i wiarę bezpodstawną, że jednak dla wyborców, mitycznego Suwerena są sprawy ważniejsze…

Niektórzy twierdzą, że polska polityka jest najprostszym mechanizmem socjologicznym świata. W innych krajach polityka to ciągła dyskusja, czasem bardzo ostra, na wiele fundamentalnych tematów. Rozmawia się i spiera o kształt prawa, o kwestie gospodarcze, rolę danego kraju w relacjach międzynarodowych, o politykę historyczną i wizję przyszłości. Każdy z tych tematów otwiera niewyobrażalnie wielkie przestrzenie do dyskusji i tym właśnie zajmują się ci, którzy się na tym znają – politycy, dziennikarze, eksperci, liderzy opinii.

W Polsce jest to urządzone zgoła inaczej. Zakładając czteroletni cykl życia „robaczka-wyboraczka”, trzy pierwsze lata są poświęcone na letarg, zwany również snem trzyletnim, ale za to ostatni rok, ten przedwyborczy, to istny festiwal toczenia kuli wzorem żuczka gnojarza.

Może się co wrażliwszy czytelnik ze mną nie zgodzić, ale niechże mnie wysłucha do końca. Od lat 90., tego przełomu, co to za specjalnie niczego nie przełamał, mamy za każdym razem przed wyborami te same dyskusje na tych samych kilka tematów: Kościół i konkordat, aborcja i kwestia gejów, prawda?

Prawda. Są oczywiście modyfikacje tych tematów, ale bardzo delikatne. Trzy tematy wystarczają, żeby od trzydziestu lat dzielić Polaków i rządzić nimi z zamkniętymi oczami.

Tym razem kościelny temat nie wypalił, bo się okazało, że więcej pedofili jednak buszuje po lokalach dla bohemy artystycznej i gwiazd kolorowych czasopism, a aborcja też jakby mniej aktualnie Polaków pasjonuje jako temat do oczu wydzierania. Co prawda geje i cała reszta alfabetu również mocno kurzem pachną, ale z braku laku dobry kit.

I zamiast dyskutować o gigantycznych wydatkach na obłaskawianie epidemii koronawirusa, o olbrzymich programach socjalnych wdrożonych w ostatnich latach przez Prawo i Sprawiedliwość, o przesileniach w globalnej wiosce geopolityki, to rozmawiamy o gejach. Telewizje pokazują apelującą pod pałacem prezydenckim mamę jednego kandydata, który jest znany z tego, że jest znanym gejem.

Nawet urzędujący prezydent koniecznie poczuł przymus podzielenia się ze światem swoją opinią na temat tego, czy LGBT, to ludzie, czy ideologia.

Naprawdę byłbym szczęśliwy, gdybym był przekonany, że takie naprawdę mamy problemy w naszej pięknej Ojczyźnie. Gdybyśmy mieli już poukładaną służbę zdrowia, zmodernizowaną armię potrafiącą obronić nas choćby przez parę dni. Gdybyśmy mieli sądy, do których mielibyśmy wiarę, że nas uczciwie i w miarę sprawnie rozsądzą. Wtedy byśmy mogli debatować o tym, czy geje i cała reszta sexi alfabetu są ciemiężeni nad Wisłą, Odrą i Bugiem, czy też nie są.

Ale ludzie naprawdę mają inne problemy. Kilka dni temu 48-letni mężczyzna przyjechał z Wielkopolski do Warszawy. Pojawił się w bliskiej okolicy Sejmu. Podszedł do dziennikarzy i zapytał ich, czy zajmują się dziennikarstwem śledczym. Krzyknął do nich, że „nie ma sprawiedliwości w tym kraju”, oblał się jakimś płynem i podpalił.

Nie wiem, może był chory psychicznie. Może nie wytrzymał i w zderzeniu z systemem upadł, przegrał. Ale dwie rzeczy wiem na pewno: miał większe problemy niż te, o których trąbią bez przerwy media i nie wierzył w to, że wybory prezydenckie mogą w jego życiu coś zmienić.

To jest najbardziej przerażające w tej historii: niewiara, poczucie beznadziejności i rozpacz tak wielka, że popychająca do czegoś takiego.

Ja wciąż wierzę w to, że zbliżające się wybory prezydenckie są ważne i będą miały wpływ na życie każdej i każdego z nas.

Dlatego pójdę, skreślę i wrzucę kartę do urny. Ale naprawdę wybierając „mojego” prezydenta nie będę się zastanawiał, jaki on ma stosunek do gejów. Będę pytał o to, czy jest w stanie zbudować bezpieczną Ojczyznę dla wszystkich.

Marian Rajewski

Kategoria:
MArian13 Wikipedia